Przewodnicząca Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi, senator Marco Rubio oraz inni politycy zapowiedzieli dyskusję nad „projektem Praw Człowieka i Demokracji w Hongkongu" po wznowieniu obrad Kongresu Stanów Zjednoczonych. Komisja Spraw Legislacyjnych Stałego Komitetu Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych w środę wyraziła swój sprzeciw wobec tej ingerencji w wewnętrzne sprawy Chin. Strona chińska wskazała, że USA działają nieodpowiedzialnie, wspierają bojowników w Hongkongu w celu wywołania antychińskich nastrojów.

W rzeczywistości za działaniem bojowników w Hongkongu stoją wysocy urzędnicy amerykańscy i oficjalne agencje, takie jak amerykańska centralna agencja wywiadowcza. Przedstawiciele strony amerykańskiej spotkali się z działaczami „niepodległości Hongkongu", udzielili wsparcia finansowego, łączyli wydarzenia w Hongkongu z kwestiami gospodarczymi między USA a Chinami.

Niektórzy Amerykanie ingerują w sposób arogancki w wewnętrzne sprawy innych państw, w tym Chin. Bywają pełni uprzedzeń, dyskryminacji, prowokują innych. Powinni oni wsłuchać się głos premiera Singapuru Lee Hsiena Loonga, który powiedział, że Stany Zjednoczone, jako mocarstwo numer jeden na świecie, muszą przyjąć do wiadomości, że Chiny mają coraz większy wpływ i stają się coraz potężniejsze. Stany Zjednoczone muszą również zaakceptować fakt, że blokowanie wzrostu Chin jest niemożliwe, nie jest mądre - stwierdził premier.

Nieliczni zachodni politycy oraz środowiska antychińskie w Stanach Zjednoczonych nie powinni źle oceniać silnej woli oraz zdecydowanej determinacji chińskiego rządu w ochronie bezpieczeństwa i suwerenności kraju oraz ochronie dobrobytu i stabilności Hongkongu.

Jeśli niektórzy chcą skorzystać z okazji, by zaszkodzić dobrobytowi oraz stabilności Hongkongu oraz jednocześnie powstrzymać ogólny rozwój Chin, z pewnością sami na tym ucierpią.