Informacja o naszej redakcji  Informacja o CRI
Nauka chińskiego    Gorące tematy    Poczta radiowa    Chińskie ABC    
Strona głównaWiadomościKulturaGospodarkaTurystyka i SpołeczeństwoSportInetradio
 
  [Komentarz] Co naprawdę wydarzyło się w Lhasie  
   2008-03-24 16:53:56    CRI
Ostatnio grupa Dalajlamy podburzyła do wywołania zamieszek kilku mnichów w klasztorze w Lhasie, co doprowadziło z kolei do poważnego zachwiania miejscowym porządkiem społecznym i spowodowało ciężkie straty życia i mienia mieszkańców Lhasy. Po ustaniu zamieszek, władze Tybetańskiego Regionu Autonomicznego poczyniły szybkie działania. Obecnie sytuacja w Lhasie już została ustabilizowana, unormował się także porządek społeczny. Pozostaje jednak pytanie jak doszło do wybuchu zamieszek w Lhasie i jaki był ich przebieg ?

14 marca o godzinie 11:00 przed świątynią Ramoche znajdującą się w północno- wschodniej Lhasie, kilku mnichów rzuciło kamieniami w policjantów a następnie niektórzy rebelianci rozpoczęli gromadzić się na ulicach. Wykrzykując hasła „niepodległościowe", stosowali przemoc, niszczyli i palili znajdujące się w pobliżu przedmioty. Na głównych ulicach w Lhasie, rebelianci zniszczyli sklepy, szkoły średnie i podstawowe, szpitale, banki, obiekty elektryczne i komunikacyjne oraz instytucje prasowe, pobili nawet cywili. Dyrektor szkoły podstawowej Haicheng Nyima Tsering powiedział, że szkoła zaatakowana została przez przestępców zaraz po powrocie uczniów do szkoły po zakończeniu południowej przerwy obiadowej.

"Ci przestępcy jak szaleni zaatakowali naszą szkołę i poważnie zagrozili bezpieczeństwu, życiu i mieniu nauczycieli oraz uczniów. Ich działania spowodowały straty o wartości przeszło 1.4 miliona, a co ważniejsze atak tych przestępców poważnie wpłynął na stan psychiczny uczniów naszej szkoły".

Uczennica tej szkoły Dawa Yudron nawet teraz jest jeszcze przestraszona, kiedy mówił o tym wydarzeniu.

"Widziałam, że wielu ludzi pobiło policjantów, a inni niszczyli sklep. Byłam bardzo przestraszona i zostałam w domu na trzy dni."

Według informacji, Wynikiem działań przestępców było zniszczenie ogółem ponad 210 obiektów mieszkalnych oraz sklepów, 56 samochodów oraz śmierć 13 cywili. Przestępcy obrabowali nawet sklepy. Pani Feng Bixia płacząc powiedziała dziennikarzom: "14 marca popołudniu, gotowałam obiad w domu. Sąsiad powiedział mi, żebym jak najszybciej zablokowała drzwi wejściowe do domu. Powiedział, że inni już to zrobili. Jedno tybetańskie dziecko skryło się w moim domu i powiedziało do mojego męża, aby zaprowadził je do jego domu. Mój mąż otworzył drzwi i chciał zaprowadzić to dziecko do jego domu. Na ulicach przestępcy rzucali w nas kamieniami. Zostałam ranna, a przestępcy pobili mojego męża i towarzyszące nam dziecko."

W szpitalu dziennikarz przeprowadził wywiad z inną ofiarą tej przemocy - Peng Xiaobo. Peng Xiaobo powiedział, że jego cztery sklepy zostały spalone przez przestępców. On i jego żona próbowali skoczyć z okna, aby ratować swoje życie. Jego żona została także ciężko ranna natomiast jego wuj i kuzynka nie mogli uciec z domu i zginęli w pożarze.

"Mam kuzynkę, która ma tylko 18 lat. Cały dom był wtedy w płomieniach. Ona bała się skoczyć z okna i chciała uciekać schodami. Jednak schody były już zniszczone i tak spaliła się ona w tym pożarze żywcem."

Wielu ludzi straciło krewnych, a wśród mieszkańców miasta zapanowała bardzo nerwowa atmosfera. Przedstawiciele różnych środowisk Tybetu mocno potępili zastosowaną przez przestępców przemoc. Ludzie ranni podczas zamieszek są teraz już w głównych szpitalach w Lhasie i otoczeni są dobrą opieką medyczną.

20 marca dziennikarz widział już poruszające się po ulicach Lhasy samochody. Otwarta została także większość sklepów. Studenci wyższych uczelni i uczniowie szkół podstawowych wrócili do szkoły na zajęcia. Porządek w Lhasie normalizuje się.
Wasze opinie
      Muzyczne Ch.R.M.
      Wiadomości
      Komentarz
 
 
 

    Linki    Kontakt