Relacja Agencji Prasowej Xinhua na temat ustalenia przez policję w prowincji Sichuan podejrzanych o podżeganie i nakłanianie do dokonywania samospaleń za pomocą twardych faktów pokazuje okrucieństwo i bezwstyd podejrzanych, jak również rolę grupy Dalajlamy, która jest inicjatorem i organizatorem serii samospaleń.
W udzielonym 26 listopada ubiegłego roku BBC wywiadzie Dalajlama chwalił samospalenia, mówiąc: "Ludzie ich dokonujący są bardzo odważni, ale pod znakiem zapytania stoi to, czy ich poświęcenie będzie miało jakiś skutek". Wyraźnie widać, że z perspektywy Dalajlamy problemem nie jest okrutna i nieludzka natura samospaleń, które powinny zostać jak najszybciej powstrzymane, ale sposoby na osiągnięcie "skuteczności" samospaleń.
To przestępcze, skrajnie nieludzkie postępowanie grupy Dalajlamy od samego początku spotykało się z ostrym potępieniem i sprzeciwem szerokich rzesz mieszkańców terenów tybetańskich oraz tamtejszych środowisk religijnych, wywołując ponadto wątpliwości społeczności międzynarodowej co do intencji Dalajlamy.
Jak powszechnie wiadomo, buddyzm jest religią ceniącą życie. Nie było do tej pory w historii Dalajlamy, który z uznaniem wypowiadałby się o jakimkolwiek działaniu szkodzącym życiu, takim jak samospalenie. Postępowanie grupy Dalajlamy, która wykorzystuje religię do uzyskania duchowej kontroli i dąży do osiągnięcia swych celów politycznych za pomocą ofiary z cudzego życia, nie tylko stoi w całkowitej sprzeczności z nauczaniem i tradycją buddyzmu tybetańskiego, ale również ewidentnie wykazuje cechy charakterystyczne dla znanych dobrze zachodnim społeczeństwom niebezpiecznych sekt.
Jak pisze niemiecka "Die Tageszeitung", samospalenia straciły już całkowicie zabarwienie religijne, stając się dla Dalajlamy i "emigracyjnego rządu" instrumentem wywierania nacisku na Chiny i zabiegania o interesy polityczne.
Historyczne doświadczenia z całego świata pokazują jednak, że jeszcze żadne ugrupowanie polityczne nie osiągnęło swoich celów dzięki doprowadzeniu kilku ludzi do podpalenia się. Klika antyludzkich posunięć grupy Dalajlamy tym bardziej nie wstrząśnie jednością Chin ani ich silną i rosnącą z dnia na dzień pozycją międzynarodową. Jest jednak jasne, że grupa Dalajlamy nie ma w zanadrzu innych środków niż dalsze mordowanie ludzi, bez oglądania się na krytykę płynącą z całego świata. "Poświęcenie" jednego pokolenia okazuje się przy tym niewystarczające, więc grupa Dalajlamy rozszerza swoje zbrodnie na czyste i niewinne dzieci.
Zachodnie społeczeństwa w głębi duszy doskonale wiedzą, kto stoi za samospaleniami i jakie przyświecają mu cele.
Pieniądze i dary, które napływają do Dalajlamy z zagranicy, oprócz tych zużytych na planowanie samospaleń i innych niegodziwości, w znakomitej większości wzbogacają Dalajlamę i ludzi skupionych wokół niego. W ostatnich latach wielu wysoko postawionych przedstawicieli grupy Dalajlamy i ich krewnych pozyskało obywatelstwa Stanów Zjednoczonych lub państw europejskich. W roku 2007 szef oszukańczego rządu uzyskał amerykańską zieloną kartę. Korzystając ze swoich powiązań, ulokował w Stanach Zjednoczonych swoją siostrę i wujka. Ujawiono także, że na nazwisko siostry kupił nieruchomość wartą 350 tysięcy dolarów, po czym fikcyjnie odkupił ją we własnym imieniu za dolara. Tymczasem warunki życia zwykłych Tybetańczyków przebywających na emigracji są bardzo złe.