Pragnę odnieść się do przypadków samospaleń mnichów tybetańskich z perspektywy ich motywacji, celów oraz nauki buddyjskiej, rozważając ich związek z buddyjskim duchem altruizmu.
Z perspektywy motywów, celów i przyjętego sposobu działania, samospalenia mnichów są aktami politycznymi, a nie religijnymi, kolidując z buddyjskim pojęciem miłosierdzia. Z całą pewnością nie są to akty propagowanego przed buddyzm altruizmu. Rozgłaszane przez grupę Dalajlamy poza granicami Chin informacje o hasłach „wolnego Tybetu" czy „potrzeby praw człowieka w Tybecie", które skandują dokonujący samospaleń mnisi, świadczą dobitnie o tym, że z całą pewnością nie są to akty religijne ani „składanie się w ofierze boddhisatwie", lecz ofiary o klasycznym charakterze politycznym, co stanowi rażące pogwałcenie fundamentów buddyjskiego ducha altruizmu.
Twierdzenie, jakoby samospalenia mnichów były przejawem buddyjskiego ducha altruizmu, jest w istocie podżeganiem do samobójstw. Jak naucza Kirti Rinpocze, tego rodzaju podżeganie do samobójstwa ewidentnie kłóci się z naturą buddyzmu, niezależnie od tego, czy akty te dokonywane są „na widoku", „w ukryciu", czy chodzi o „bezpośrednie zabijanie", czy „zabijanie pośrednie". Kłóci się to także z altruistyczną buddyjską doktryną „afirmacji życia wszystkich istot i powstrzymywania się od zabijania".
Wyraźnie widać, że samospalenia mnichów nie są aktami religijnymi, a tzw. „postulaty polityczne", których są wyrazem, stoją w sprzeczności z wolą szerokich rzesz obywateli. Nie są zatem do pogodzenia z kluczowym ideałem miłosierdzia, który stanowi sedno buddyjskiego altruizmu. Nie można ich także pogodzić z fundamentalną ideą buddyzmu, jaką jest „współczucie i powstrzymanie się od odbierania życia". To, że znajdują się ludzie określający samospalenia mnichów jako wyrazy buddyjskiego ducha altruizmu, świadczy jedynie o tym, że pewna niewielka grupka celowo zachęca i namawia do samospaleń w interesie swoich politycznych knowań.