Udział Europy, Japonii, Stanów Zjednoczonych i innych gospodarek wysoko rozwiniętych w światowym wzroście gospodarczym będzie w tym roku większy niż rynków wschodzących, w tym Chin, Indii i Brazylii - ocenia firma Bridgewater Associates, której wyliczenia cytuje dziennik "Wall Street Journal". Gdyby te szacunki się potwierdziły, byłby to pierwszy taki przypadek od roku 2007.
Chen Fengying, która kieruje Instytutem Gospodarki Światowej w Chińskiej Akademii Współczesnych Stosunków Międzynarodowych, uważa jednak te prognozy za oderwane od rzeczywistości. Na dowód ekonomistka przytacza dane i przewidywania Międzynarodowego Funduszu Walutowego. MFW szacuje tegoroczny wzrost globalnego PKB na ok. 3,1%. Dla rynków wschodzących wzrost ma wynieść ok. 5%, a dla gospodarek wysoko rozwiniętych - ok. 1,2%. Prof. Chen podkreśla, że zanotowany w pierwszym półroczu w Japonii wzrost gospodarczy skorygować należy, uwzględniając dewaluację jena. Tym samym udział Japonii w globalnym wzroście staje się ujemny, a udział Stanów Zjednoczonych i Europy wynosi zaledwie ok. 1/4.
Jak prognozuje Chen Fengying, na rynki wschodzące przypadnie w tym roku nie mniej niż 60% globalnego wzrostu gospodarczego. Pozostają one zatem nadal główną siłą napędową światowej gospodarki.