W Chinach szybko przybywa autostrad i dróg szybkiego ruchu.
Gwałtowny motoryzacyjny boom w Państwie Środka powoduje, że trzeba szybko budować nowe trasy i autostrady. Choć ulice w większości dużych chińskich miast są szerokie, a same metropolie otoczone obwodnicami, które powinny doprowadzać i wyprowadzać z nich ruch, to już teraz widać wyraźnie, że w godzinach szczytu nie radzą one sobie z lawinowo rosnącą liczbą pojazdów. Strach pomyśleć, co się stanie, jeżeli chiński rynek motoryzacyjny, będzie rósł w takim tempie jak dotąd. Korki w Pekinie czy Szanghaju nie tylko w godzinach szczytu to widok powszechny. Na nic zdają się apele do kierowców aby korzystali z komunikacji publicznej, tym bardziej, że i w tej, w godzinach szczytu, także panuje niemiłosierny tłok. Inwestycje w drogownictwo sięgają w Chinach rocznie ok. 170 mld dolarów. Do końca tylko zeszłego roku Chiny miały już 65 tys. km autostrad i postawiły sobie za cel prześcignąć pod tym względem Stany Zjednoczone, które mają 80 tys. km takich dróg. Jednak nawet tutejsi specjaliści od drogownictwa studzą te ambicje twierdząc, że chińskie drogi łącznie z autostradami, pozostają daleko w tyle za amerykańskimi pod względem jakości, czy zarządzania nimi. Jednak w Chinach na każdym kroku spotkamy w miastach, a zwłaszcza na ich obrzeżach, rozpoczęte inwestycje drogowe. Inna sprawa to sami kierowcy, organizacja ruchu i drogowe obyczaje. Generalnie w przeciwieństwie do np. Europy, tu kierowca ma zawsze rację i pierwszeństwo przed pieszym. Trąbienie na ludzi przechodzących prawidłowo po pasach to norma. Także kierowcy lubią klaksonem popędzać jadących wolniej, czy niepewnie. Inna sprawa, że sami piesi, też nie ułatwiają zmotoryzowanym życia, przechodząc bez oporu na czerwonym świetle, lub przebiegając tuż przed pędzącymi autami, co może przytrafić się nawet na trasie szybkiego ruchu w środku dnia lub nocy. Pojawił się też problem pijanych za kierownicą. Ich liczba rośnie bardzo szybko, co skutkuje wzrostem śmiertelnych wypadków. Media co rusz donoszą o tragicznych wypadkach drogowych, w których ginie po kilka osób, czasem całe rodziny. Sprawcami są zarówno właściciele dopiero co nabytych luksusowych limuzyn, jak i posiadacze skromniejszych czterech kółek. Reguły nie ma, lecz statystyki z roku na rok odnotowują lawinowy wzrost liczby śmiertelnych wypadków. Również z powierzchownych obserwacji wynika, że tutejsza policja drogowa nie należy do zbyt rygorystycznych. Przyłapani za jazdę „pod wpływem", nie są jeszcze tak surowo traktowani jak u nas - co i tak w Polsce niewiele pomaga - ale już chińskie firmy ubezpieczeniowe podniosły dla nich stawki. Również jeśli kierujący uzbiera 12 punktów karnych, będzie miał zabierane prawo jazdy i aby je odzyskać, będzie musiał się stawić na tygodniowym kursie, i ponownie zdawać egzamin na prawo jazdy. Co pewien czas odbywają się też organizowane przez chińską drogówkę akcje typu „O tolerancję na drodze" itp. Trwa uświadamianie kierowcom co dzieje się z nimi po spożyciu alkoholu, jak reaguje organizm i apelowanie do imprezowiczów aby zawsze znalazł się wśród nich ktoś trzeźwy, kto rozwiezie pozostałych do domu. Swoją drogą skąd my to znamy?