|
|
|
2007-05-08 09:21:10
CRI
|
|
|
Ślad po ospie odkryto na egipskiej mumii z XX dynastii, tak więc choroba ta towarzyszy nam od dawna. Nazywano ją w Europie "małą wysypką" w odróżnieniu od "dużej wysypki", czyli skórnych wykwitów kiłowych. Oficjalna nazwa choroby brzmi Variola.
To właśnie rozpaczliwe działania mające na celu zwalczenie ospy sprawiły, że ludzkość wymyśliła podstawowy środek, który ocalił o wiele więcej milionów istnień ludzkich, niż kiedykolwiek pochłonęła ta choroba - szczepienie.
Początki zaszczepiania ospą w Chinach są dość tajemnicze. Wiemy, że sama technika wywodzi się z południowej prowincji Sichuan. Na południowym zachodzie tej prowincji znajduje się słynna góra Emei,znana jako sanktuarium buddyjskie i taoistyczne. Taoistyczni alchemicy zamieszkujący pustelnie w jaskiniach tej góry posiedli tajemnicę zaszczepiania ospą w X wieku n.e. Nigdy nie dowiemy się, od kiedy ją znali. Sposób ten został po raz pierwszy publicznie zauważony, kiedy na ospę umarł najstarszy syn pierwszego ministra Wanga Dana (957-1017). Wang Dan ze wszystkich sił starał się nie dopuścić, aby choroba ta zaatakowała innych członków rodziny. Wezwał więc lekarzy, mędrców i magików z całego imperium, aby wynaleźli jakiś środek. Z góry Emei przybył taoistyczny pustelnik. Różnie go nazywano - "święty lekarz", "stara kobieta o nadprzyrodzonych mocach" (może była to mniszka) i "nieśmiertelny z ouija" (ouija to deseczki do pisana dla medium, często używane w Chinach; całe książki pisano na zasadzie "podyktowania przez duchy"). Mnich ten (lub mniszka) przywieźli ze sobą technikę zaszczepisania i wprowadzili ją w stolicy.
Jeden z opisów przedstawia pustelnika jako "adepta szkoły starożytnych nieśmiertelnych" i możemy śmiało stwierdzić, że był on jednym z taoistycznych alchemików specjalizujących się w "alchemii wewnętrznej", według której, eliksir nieśmiertelności waży się nie w pracowni, ale w ciele samego adepta. Szczegółowe techniki stosowane w tym celu doprowadziły do odkrycia w ludzkim moczu hormonów płciowych i przysadkowych. Zaszczepianie jest więc kolejnym ezoterycznym rezultatem poszukiwań nieśmiertelności. I rzeczywiście dla wielu był to dar życia.
Zaszczepianie niesie zarówno pewne niebezpieczeństwa, jak i zalety, które odróżniają je od późniejszej techniki szczepienia. Podczas zaszczepiania do organizmu jest wprowadzany żywy wirus. Jeśli zabieg się uda, pacjent jest z pewnością uodporniony. Proces ten jest po prostu bezpośrednim narażeniem na chorobę, tak więc kończy się ospą. W przypadku szczepionki uodpornienie jest tylko czasowe i szczepienie musi być powtarzane co kilka lat w formie dawek przypominających. Dzieje się tak, gdyż do szczepienia używa się wirusów martwych lub innych rodzajów wirusów skażonych, które nie mogą wywołać choroby.
Wydawać by się mogło, że zaszczepianie przeciwko ospie było szaleństwem. Czyż nie znaczyło to, że ludzie bez przerwy mieli ospę? Odpowiedź brzmi: "nie". Na tym polegała zdumiewająca przebiegłość Chińczyków zaszczepiających choroby. Stosowali oni przeróżne metody osłabiania morderczych wirusów, tak by zminimalizować możliwość wystąpienia choroby i maksymalnie zwiększyć odporność na zakażenie.
Przede wszystkim istniał surowy zakaz pozyskiwania materiału ospy od osób chorych. Uważano, że w ten sposób spowoduje się jej przeniesienie. Zaszczepienie pojmowano jako przeszczep materiału ospy i kojarzono z kiełkującymi pędami fasoli. "Zaszczepiać" znaczyło po chińsku zhongdou lub zhongmiao ("sadzić zarodki" lub "sadzić kiełki").
|
|
|
|
|
|
|
|
|