Degustacja herbaty w Chinach to cały rytuał i duża przyjemność
Tak naprawdę dopiero w Chinach, i jeszcze w Japonii, człowiek dowiaduje się, iż o kulturze herbacianej wie tyle co nic. Wszystkie europejskie, czy tym bardziej nasze polskie odniesienia, tracą w tym wypadku sens. W Chinach na każdym kroku spotkamy sklepy z herbatą. Oprócz rzecz jasna setek gatunków przeróżnych herbat, możemy w nich kupić dziesiątki kubków, kubeczków, filiżanek, czarek, serwisów, czajników o wymyślnych kształtach, pędzelków do czyszczenia stolików herbacianych i czego tylko dusza zapragnie. Są także specjalne herbaciane barki, komody, stoły, szafy z różnych gatunków drzewa, służące do degustowania, przyrządzania i podawania tego napoju. Przeznaczenia wielu z tych przedmiotów i akcesoriów laik nawet się nie domyśli. Jednak są one piękne, stylowe i służyć mogą jako gustowna ozdoba niejednego wnętrza. Inna sprawa to rodzaje i gatunki herbat. Są ich setki, a może i tysiące. Chińczycy dzielą je nie tylko według smaków, ale także rejonów skąd pochodzą, daty zbiorów oraz innych kryteriów dla wtajemniczonych.
Niektórzy przebywający tu dłużej cudzoziemcy połknęli herbacianego bakcyla, który wymaga jednak sporej wiedzy, cierpliwości i jest niewiele mniej skomplikowany od chińskiego pisma. Da się to chyba porównać do francuskiej „kultury winnej", która upowszechniła się na świecie i również w Polsce jest coraz bardziej popularna wśród koneserów dobrych win. Tak jak my przeciętnie rozróżniamy tylko kilka gatunków herbat, tak z kolei przeciętny Chińczyk wina dzieli na czerwone lub białe, choć w sklepach z kupnem butelki dobrego wina problemów tu nie ma. Serwowanie tego trunku ze szklanek lub ceramicznych czarek, nawet w dobrych restauracjach zdarza się nader często. Tak samo Chińczycy, gdyby zobaczyli jak w Polsce przygotowywany jest i podawany napój, który tutaj cieszy się wprost nabożną czcią, uznaliby to za czystą profanację. Warto dodać, co jest chyba jak mawiał klasyk „oczywistą oczywistością" , że w Chinach pija się herbatę praktycznie do wszystkiego. Niektóre jej gatunki po zalaniu, kolorem niewiele różnią się od samej wody, czyli koloru jako takiego nie posiadają, lub trudno go w ogóle dostrzec. Często dla Chińczyka bardzo „słaba"wg. Naszych standardów herbata, pita dopiero po wielu zalaniach wodą, ma prawdziwą wartość i właściwe walory smakowe. Herbat się raczej nie słodzi i przyznać muszę, iż do wielu serwowanych w Chinach potraw, kompletnie mi ona nie pasuje. Należę jednak do herbacianych profanów, kompletnie niemogących pojąć o co w tym wszystkim chodzi, mimo, że na początku nawet się starałem i miałem dobrego przewodnika po tutejszym rynku herbat. Jeśli już ją piję - co zdarza mi się nader rzadko - to lubię mocną, aromatyczną, słodzoną i z cytryną – czyli taką jakiej tu się praktycznie nie podaje. Cóż, jak powiadają, co kraj to obyczaj.