Po dzisiejszej ulicy Liulichang spacerują chińscy i zagraniczni turyści. Przebierają w różnych rzeczach i naradzają się co kupić. Joe jest Amerykaninem pracującym w Pekinie już wiele lat. Przychodzi tu w każdy weekend. Tym razem postanowił kupić coś na noworoczne prezenty dla swych kolegów. Mówi: "Ulica jest świetna! W Pekinie nie ma już wielu takich ulic. Coraz więcej z nich się modernizuje. Przybywa wysokich budynków. Na tej ulicy można znaleźć prawie wszystkie tradycyjne rzeczy i przedmioty, takie jak np. papier ryżowy czy atrament. Liulichang nie jest wyłącznie atrakcją turystyczną. Ludzie mogą tu znaleźć też wiele rzeczy, które są im po prostu potrzebne".
Kultura nie zna granic. Jest ona też częścią duszy każdego narodu. Zha przybył z Tajwanu. Jest studentem wydziału języka chińskiego Uniwersytetu Tongji. Mówi: "Byłem tu w roku 2006, 2007 i 2010. Panuje tu wspaniała atmosfera. To miejsce ma wiele uroków".
Pan Zha bardzo lubi chińską kaligrafię. Mówi: "W szkole podstawowej pisaliśmy pędzlem. Raz w tygodniu w domu musieliśmy wykonać jedną pracę kaligraficzną. Teraz takich zajęć się już nie prowadzi. Nawet studenci wydziału języka chińskiego nie piszą pędzlem, a jedynie studenci wydziału sztuk pięknych. Wielka szkoda".
Chińczycy, zarówno młodzi jak i starzy, starają się na własne sposoby kontynuować stare tradycje. Dzięki temu ulica Liulichang nadal kwitnie. Zha powiedział, że bardzo lubi chińską kaligrafię, dlatego często tu bywa. Zna też wszystkie tutejsze zaułki. Mówi: "Kiedy byłem tu pierwszy raz, szedłem od strony ulic Qianmen i Dashalan. Spacerowałem tak prawie 3 godziny i widziałem niesamowite rzeczy".
Pani Zhang mieszka przy Liulichang i ulicę pamięta jeszcze z czasów dzieciństwa. Mówi: "Cała ulica jest bardzo stara. Czuje się tu więź między ludźmi, którzy przy niej zamieszkują. Cały handel, "kręci się" wokół antyków. Kiedyś jednak ulica wyglądała zupełnie inaczej i nie była tak równa jak obecnie".
Pani Zhang mówi, że kiedy była małą dziewczynką, rodzice powiedzieli jej, że nie można krzyczeć na ulicy. Teraz sama jest matką i też tak mówi swemu dziecku. Wydaje się, że ulica Liulichang posiada niesamowitą atmosferę. Ludzie przychodzą tu aby ją poczuć.
Pan Preci z żoną i dziećmi przyjechał do Pekinu z Francji przed miesiącem. Dostał w Chinach pracę. Jego córka ma 6 lat i uczy się w szkole podstawowej. 4 letni syn chodzi do przedszkola. Dziewczynka mówi po chińsku tylko „nihao" - "dzień dobry". W szkole uczy się chińskiej kaligrafii. W weekend cała rodzina kupowała tu pędzle i atrament oraz podziwiała ulicę Liulichang.