Komentarz: Amerykańskie spekulacje o „inwazji” na Tajwan to tylko teatr
Kiedy sekretarz stanu USA Antony Blinken odpowiadając na pytanie dziennikarza o tzw. „inwazję na Tajwan” przez kontynentalne Chiny, skorzystał z okazji, by wesprzeć siły „niepodległości Tajwanu”, twierdząc, że „będzie to decyzja, która może spowodować katastrofalne konsekwencje”.
Podczas gdy Antony Blinken twierdził, że Stany Zjednoczone będą nadal przestrzegać polityki „jednych Chin", jednocześnie nazwał Tajwan „krajem" i zagroził, że USA wypełnią swoją obietnicę pomocy w obronie Tajwanu. Blinken pokazuje dwulicowe sztuczki, co podważa wiarygodność dyplomaty tak wielkiej rangi.
Nieudolne działania poszczególnych polityków w Stanach Zjednoczonych nie zmieni solidnego przekonania 180 krajów na całym świecie, wyznających zasadę jednych Chin, ani nie powstrzyma historycznego trendu zjednoczenia Chin. Kwestia Tajwanu dotyczy podstawowych interesów Chin, a niektórzy politycy amerykańscy muszą być ostrożni w swoich słowach i czynach. Nikt nie powinien lekceważyć determinacji i silnej woli narodu chińskiego do obrony suwerenności narodowej i integralności terytorialnej!