Komentarz: Prywatne grupy interesu stają się katalizatorem upadku amerykańskiej polityki
Przed czterema laty obecny przywódca USA, kiedy był jeszcze kandydatem Partii Republikańskiej, obiecywał, że „osuszy waszyngtońskie bagno”. Cztery lata minęły w mgnieniu oka i wszyscy zrozumieli już, że waszyngtońska polityka zamiast zostać oczyszczona stała się jeszcze brudniejsza. Jednym z przykładów może być korupcja spowodowana głębokim powiązaniem prywatnych grup interesów i klik politycznych, nieczyste działania lobbingowe oraz polityka pieniężna, które stały się katalizatorami upadku amerykańskiej sceny politycznej.
W ciągu ostatnich czterech lat „najrozsądniejszą” decyzją szefa Białego Domu jest wykorzystanie swoich znajomości z czasów, kiedy był biznesmenem do niejawnego wzbogacania się na własnych nieruchomościach, zręcznie prowadząc przy tym politykę i czerpiąc z niej osobiste korzyści. Według doniesień amerykańskich mediów, określone grupy interesu, w tym prywatne przedsiębiorstwa z branży więziennictwa, instytucje mikrofinansowe i pozostałe wyspecjalizowane grupy interesu, aby zbliżyć się do procesu decyzyjnego przywódcy USA i mieć na niego większy wpływ, zainwestowały krocie w organizację 137 wydarzeń mających miejsce na jego nieruchomościach, co sprawiło, że na styku polityki i biznesu dorobiono się fortun sięgających dziesiątek milionów dolarów.
Widać, że erozja amerykańskiej polityki przez pieniądz przekształciła się w instytucjonalną korupcję, którą trudno jest wyeliminować. Tamtejsi rządzący nie mogą pozbyć się chęci wzbogacenia się, dlatego bez względu na to, kto zostanie następny prezydentem, nie będzie to żadnym cudownym panaceum na zmianę charakteru amerykańskiej polityki i finansów.