Kto zyska na umowie CAI?

2021-02-02 15:37:04
Podziel się:

Do Chin przez Niemcy
Pierwsze negocjacje przedstawicieli Unii Europejskiej i Chińskiej Republiki Ludowej dotyczące umowy inwestycyjnej (Comprehensive Agreement on Investment) rozpoczęły się w jeszcze 2013 roku. I przez następne sześć lat przeciągały się, bo obie strony chciały zyskać jak najwięcej ustępstw od negocjujących parterów.

Pekin w polityce europejskiej preferował umowy bilateralne z najbogatszymi państwami Unii. Zyskiwały na nich Chiny, bo miały dostęp do nowoczesnych technologii i czołówka gospodarcza UE, bo ich firmy miały preferencyjny dostęp do ogromnego chińskiego rynku.

Z mniejszymi lub biedniejszymi państwami, jak Polska i inne z Europy Środkowo- Wschodniej, Chiny zawierały grupowe porozumienia, zwane „Formatami”.

W roku 2012 podczas warszawskiej konferencji Polska została wybrana przywódcą nowego Formatu 16 + 1. Szesnastu państw Europy Środkowo- Wschodniej zamierzających prowadzić wspólnie współpracę gospodarczą z Chinami. Na początku 2019 roku do tej grupy dołączyła jeszcze Grecja. Porozumienie urosło do Formatu 17+1.

W ciągu ośmiu lat działalności Formatu 17+1 powstało wiele projektów wspólnych przedsięwzięć. Większość z nich czeka na realizację. Powodem opóźnień był brak środków finansowych europejskich partnerów i jednolitej umowy regulującej wspieranie inwestycji na poziomie całej Unii Europejskiej i Chin. Taka umowa ułatwiałaby działalność inwestorom chińskim i likwidowała różnice prawne między państwami członkowskimi UE.

Sukces Niemiec

Wiadomość o podpisaniu umowy CAI wywołała zdziwienie i liczne komentarze ekonomistów. Umowę podpisano niespodziewanie w końcu grudnia 2020 roku, kiedy kończyła się rotacyjna prezydenta niemiecka w Radzie Europejskiej. Podpisana umowa to niewątpliwy sukces prezydencji niemieckiej i dobre perspektywy dla niemieckiej gospodarki.

Jak zauważa Mikko Houtari z niemieckiego think tanku Merics, w efekcie CAI już niebawem Chiny otworzą dla firm z Unii Europejskiej swe rynki w sferze usług finansowych, telekomunikacyjnych, nowych pojazdów elektrycznych, usług transportu lotniczego i wodnego, a także w sektorze ochrony zdrowia, przed wszystkim prywatnych szpitali, oraz badań i rozwoju.

Dodatkowo, co zauważył prof. Tomasz Grzegorz Grosse w zamieszczonej w „Rzeczpospolitej” analizie w wynegocjowanej umowie ograniczono przymus transferu europejskich technologii do Chin, co do tej pory było warunkiem dostępu do chińskiego rynku zbytu.

Zapewne zaoferowane Unii Europejskiej przez Pekin korzyści gospodarcze wiążą się z nową amerykańską prezydenturą. Donald Trump był porównywany przez europejskich publicystów do „hałaśliwego psa”. Wszczynał wojny handlowe z Chinami, ale też jednocześnie wojował medialnie z czołówką państw Unii Europejskiej oraz z Rosją. Zabiegał o wsparcie Unii Europejskiej i wspierał wszystkie inicjatywy rozbijające jedność Unii Europejskiej. W efekcie zniechęcał do swej polityki i współpracy liderów Unii.

Nowy prezydent Joe Biden nie ukrywa, że Chiny są najpoważniejszym gospodarczym rywalem USA. Skupiając się na gospodarczym konkurowaniu z Chinami i militarnym z Rosją chce nowego, pragmatycznego sojuszu z Unią Europejską.

Przeciwnicy wynegocjowanego przez prezydencję niemiecką porozumienia złośliwie przypominają, że choć chińskie ustępstwa faworyzują prawnie wszystkie europejskie przedsiębiorstwa, to jednie Niemcy ze wszystkich państw Unii Europejskiej mają nadwyżkę w handlu z Chinami. Są najpoważniejszym i największym z Europy chińskim partnerem.

Firmy niemieckie cieszą się też powszechnym szacunkiem chińskich konsumentów. Maja wizerunek firm innowacyjnych, dysponujących najnowszymi technologiami. Także tymi niedostępnymi jeszcze firmom chińskim.

Sukces polski

Skoro na nowej umowie CAI zyskają na pewno gospodarki niemiecka i chińska, to czy jakieś korzyści może mieć z tej umowy też gospodarka polska?

Na pewno nie dysponuje ona tak nowoczesnymi technologiami jak niemiecka. Polska postrzegana jest w Chinach coraz częściej jako producent zdrowej żywności. Przede wszystkim mleka, przetworów mlecznych, drobiu, wołowiny. Jest też tradycyjnym importerem miedzi do Chin.

Niestety rzadko kto w Chinach wie, bo i w Polsce rzadko się o tym publicznie wspomina, że polskie przedsiębiorstwa są poważnymi kooperantami i podwykonawcami firm niemieckich. W efekcie takich kooperacyjnych łańcuchów dostaw często 30 procent finalnego niemieckiego produktu sprzedawanego w Chinach powstaje wcześniej w Polsce. I nie tylko u nas. Często ten „niemiecki” produkt jest efektem kooperacji wielu firm z całej Europy Środkowo- Wschodniej.

Dlatego gdyby jeszcze do bilansu corocznego polskiego eksportu do Chin doliczyć ten kooperacyjny wsad do niemieckich produktów, to okazałoby się, że polski deficyt w handlu z Chinami jest realnie znacznie mniejszy niż w statystykach.

Polska ma też historyczną szansę stać się wielkim centrum transportowo - handlowym na linii Chiny - Unia Europejska. Przez Polskę biegną najkrótsze i najkorzystniejsze ekonomicznie szlaki kolejowe i drogowe. Zaczynające się w Chinach, potem przez Kazachstan, Rosję, Białoruś sięgające Polski. I potem rozlewające się po całej Unii Europejskiej. W ciągu 2020 roku przewozy kolejowe na tych szlakach wzrastały dwukrotnie, przekraczając poziomy milionów kontenerów.

Pod koniec zeszłego roku doszło do uruchomienia pionierskiego połączenia na trasie chiński Jinhua - francuski Dourges. Jak czytamy w komunikacie firmy przewozowej Ceva Logistics nowe rozwiązanie ma zapewnić klientom dodatkową pojemność ładunkową w odpowiedzi na "bezprecedensowy wzrost popytu" na usługi transportowe i logistyczne na tym kierunku przewozowym.

Dzięki podpisanej CAI polska gospodarka i innych państw UE zyska dodatkowe szanse rozwoju na chińskich rynkach. Tworząc także nowe, wspólne, europejskie przedsięwzięcia. I tworząc w Polsce chińskie centrum handlu i europejskiej dystrybucji.

Przyszłość pokaże czy najkrótsza droga dla polskich inwestycji w Chinach biegnie przez Niemcy, a chińskich towarów do Unii Europejskiej przez Polskę.

Gabriel Piotrowicz

Ranking