Czy kryzys na granicy polsko-białoruskiej może wstrzymać ruch pociągów na Nowym Jedwabnym Szlaku?
Od kilku dni coraz większe grupy uchodźców atakuje od strony Białorusi, granicę Polski, która jest również zewnętrzną granicą Unii Europejskiej. Dochodzi do starć z siłami mundurowymi, a na lotnisku w Mińsku lądują kolejne samoloty z migrantami. Ursula von der Leyen po spotkaniu w środę, w Białym Domu z prezydentem USA Joe Bidenem oświadczyła, że kryzys na polsko-białoruskiej granicy nie dotyczy tylko Polski i Białorusi, ale jest odpowiedzialnością całej UE, zapowiadając równocześnie poszerzenie sankcji przeciwko Białorusi, które dotkną zarówno osoby jak i przedsiębiorstwa. W polskich mediach pojawiają się głosy, że jedynym skutecznym rozwiązaniem, który zmusi władze w Mińsku, do zahamowania napływu uchodźców na granicę z Polską, będzie zamknięcie przejść granicznych z Białorusią, w tym terminalu Małaszewiczach, który obsługuje 90% pociągów z Chin do Europy.
Jak informuje polską Straż Graniczna, po stronie białoruskiej w okolicy przejścia granicznego w Kuźnicy Białostockiej rozbiło obóz około 4 tysiące migrantów. W związku z tym oraz ze względu na ataki z przed kilku dni, kiedy tłum migrantów niszczył ogrodzenie graniczne i próbował przedostać się na teren Polski, zamknięto przejście graniczne w Kuźnicy. "Na obecnym etapie widziałbym sens w zamknięciu całej granicy polsko-białoruskiej na krótki czas jako sygnał ostrzegawczy dla Łukaszenki" - powiedział w rozmowie z portalem money.pl Kamil Kłysiński, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. W Polskich mediach pojawia się coraz więcej podobnych głosów, że tylko zamknięcie całej granicy, zarówno dla ruchu osobowego jak i towarowego, mogłoby skłonić Mińsk do zażegnania obecnego kryzysu. To, tzw. "opcja atomowa", którą ma w rezerwie polski rząd, ale która nie tylko uderzyłaby w białoruską gospodarkę, ale również w polskich przedsiębiorców.
Zamknięcie polsko-białoruskiej granicy towarowej będzie równoznaczne z zamknięciem terminala kolejowego znajdującego się w terytorium polski w Małaszewiczach. To niezwykle ważne miejsce na trasie Nowego Jedwabnego Szlaku, którym jedzie 90 proc. towarów sprowadzanych koleją z Chin do Europy Zachodniej. W Małaszewiczach towary przenoszone są z systemu szerokich torów na tory europejskie lub następuje tutaj przeładunek na transport kołowy i wyruszają dalej w kierunku Europy Zachodniej. Według Tadeusza Giczana, dziennikarza białoruskiego portalu informacyjnego Nexta, pomimo dotychczasowych sankcji jakie UE nałożyła na Białoruś, terminal w Małaszewiczach działa i bije kolejne rekordy przepustowości. W ostatnich tygodniach było to nawet 18 dużych składów kolejowych dziennie i jest to praktycznie granica przepustowości tego terminala, dlatego rozpoczęły się już pracy nad jego rozbudową. "Białoruś jest krajem tranzytowym, jednym z najważniejszych filarów gospodarki białoruskiej są obecnie usługi logistyczne. Tylko przez pierwsze 6 miesięcy bieżącego roku białoruski eksport usług transportowych przekroczył 2 mln USD. Głównie za sprawą przewozów transportowych między Rosją i Chinami a Unią Europejską. Giczan uważa, że zamknięcie granicy i terminala, spowoduje, że Chiny wpłyną na Aleksandra Łukaszenkę i wymuszą na nim zrewidowanie dotychczasowych działań i rozwiązanie problemu z migrantami przylatującymi na Białoruś. Na czas zamknięcia tej drogi dla chińskich pociągów, według Giczana istniałaby alternatywa w postaci przewozów tranzytowych przez Ukrainę. Na tamtejszych stacjach jest cała potrzebna infrastruktura, która przez jakiś czas może obsłużyć transporty przejeżdżające przez Białoruś.
Czy polski rząd sięgnie po "opcję atomową" i zamknie wszystkie przejścia graniczne z Białorusią? "W scenariuszach dalej idących taki wariant jest brany pod uwagę. My jednoznacznie wysyłamy w tej chwili, kanałami dyplomatycznymi i oficjalnie, informacje do władz białoruskich, że takie zagrożenie istnieje, jeżeli władze Białorusi nie zaprzestaną działań o charakterze wojny hybrydowej na granicy. Niestety żadnej informacji zwrotnej w tym zakresie nie ma - powiedział w programie "Tłit" na portalu Wirtualnej Polski, rzecznik polskiego rządu Piotr Müller. Białoruś znajduje się w drugiej dwudziestce krajów pod względem obrotu handlowego z Polską, nie jest więc głównym parterem handlowym, ale i tak na zamknięciu polsko-białoruskiej granicy ucierpiałyby również polskie firmy. "Blokowanie granicy to ostateczność, która byłaby dla nas dużym problemem - twierdzi na portalu money.pl, Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. Jego zdaniem to karałoby przedsiębiorstwa, nie wpływając zasadniczo na rozwiązanie konfliktu. Pewne jest, że taka decyzja musiałaby zostać podjęta na poziomie UE, w uzgodnieniu z Komisją Europejską i innymi krajami Unii Europejskiej. Na razie przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, zapowiedziała, że w przyszłym tygodniu Unia Europejska, z powody kryzysu na polsko-białoruskiej granicy rozszerzy zakres sankcji przeciwko Białorusi. Nowe sankcje dotyczyć będą osób i białoruskich firm, oficjalnie na agendzie nie ma tematu zamknięcia granicy z Białorusią.
Tekst: Grzegorz Gołojuch
Źródło: money.pl, twitter.com/TadeuszGiczan, wiadomosci.wp.pl, polsatnews.pl, gazetaprawna.pl;