Informacja o naszej redakcjiInformacja o CRI
China Radio International
Wiadomości z Chin
Wiadomości z Zagranicy
Gospodarka
Kultura
Nauka i Technika
Sport
Ciekawostki
Nasze propozycje

Informacje o Chinach

Podróże po Chinach

Mniejszości

Przysłowia chińskie 

Sport

Chińska Kuchnia
(GMT+08:00) 2005-04-28 16:28:49    
Legenda o dzielnym Kulczyckim

CRI
W Wiedniu mało kto może sobie dziś wyobrazić dzień bez kawy. A przecież wiedeńska kariera tego trunku rozpoczęła się dopiero po zwycięstwie nad Turkami w 1683 roku. Maczał w tym palce nasz rodak, Jerzy Franciszek Kulczycki.

Kulczycki, z zawodu kupiec i tłumacz, młodość spędził na podróżach i nauce języków obcych. Szczęśliwy los rzucił go także i do Belgradu, gdzie pracując w orientalnej spółce handlowej do perfekcji opanował język turecki. Znajomości te znakomicie wykorzystał podczas oblężenia Wiednia dwadzieścia lat póżniej.

W 1683 roku janczarskie hordy pod wodzą wezyra Kara Mustafy po raz drugi podeszły pod Wiedeń. Komendant graf Starhemberg, przekonany, że Turcy szykują się na długie oblężenie, szkicował właśnie plan odwrotu swoich wojsk, gdy stanął przed nim niepozorny człeczyna. Był to Kulczycki, który wyjawił grafowi pomysł równie szalony, co śmiały. Nie mając wiele do stracenia, Starhemberg przystał na propozycję Polaka.

Następnej nocy, Kulczycki w przebraniu janczara przekradł się do wrogiego obozu i niepostrzeżenie zajął miejsce przy ognisku. Nierozpoznany przez nikogo przysłuchiwał się wojennej naradzie, a następnego dnia zameldował komendanowi: "Turcy są zmęczeni walką i tęsknią za ojczyzną". Odsiecz wiedeńska dowodzona przez Jana III Sobieskiego skutecznie odparła atak tureckiego najeżdżcy, a Kulczycki mianowany został cesarskim tłumaczem.

Dziwiono się, że w uznaniu zasług Kulczycki poprosił jedynie o worki z kawą, pozostawione przez uciekających w popłochu Turków. Jako bohater wojenny mógł wszak przebierać w kosztownościach! Ale Polak wiedział, co robi. Smak kawy poznał i polubił w czasie jednej z wypraw do Turcji, postanowił więc uczynić z niej austriacki napój narodowy.

wam ja wraz spod miasta Wiednia, gdzie to die 12 septembris, to jest dwa tygodnie nazad, Król nasz Jegomość Sobieski wojsko polskie do prześwietnej wiktorii nad psami bisurmańskimi doprowadził. Dajcie tedy piwa, a żywo, to wnet opowiem losy polskiego żołnierza na austryjackiej ziemi.

Wojna pod Wiedniem

W czwartek 6 sierpnia 1682 roku przed pałacem cesarskim w Konstantynopolu zatknięto buńczuki sułtańskie. Był to sygnał do rozpoczęcia wojny. Inicjatywa wyszła od wielkiego wezyra Kara Mustafy, któremu, jak pisze turecki kronikarz, wódz węgierskich powstańców, Emeryk Thokoly, "zamydliwszy... madziarskim złotem oczy, przedłożył... i perswadował sprawę odebrania i wyzwolenia z rąk Niemców utraconych przez się ziem Węgier Środkowych". Stojące u szczytu swej potęgi Imperium Osmańskie wystawiło na wojnę z krajami chrześcijańskimi armię, jakiej do tej pory Europa nie oglądała. Wczesną wiosną 1683 roku wojska muzułmańskie zebrały się pod Adrianopolem, żeby ruszyć na północ. Marsz był niezmiernie uciążliwy, ponieważ panowały deszcze i drogi bałkańskie nie nadawały się do użytku przez takie olbrzymie masy ludzi. Skutkiem tego wojsko tureckie nawiedziła plaga dezercji. Dopuszczano się również okrucieństw wobec ludności chrześcijańskiej zamieszkującej tereny przemarszu. Szczególnie przodowali na tym polu żołnierze berlejbeja (beja-nad-bejami, czyli namiestnika prowincji) diarbekirskiego, wezyra Kara Mehmeda paszy, określanego w kronikach mianem tyrana, gwałciciela oraz człowieka bez czci i wiary.