Stany Zjednoczone zarzucają innym protekcjonizm, choć same stosowały go przez wieki na potęgę. Przekonują też, że ład światowy jest dla nich niesprawiedliwy, choć czerpały i nadal czerpią z niego całymi garściami.
Konflikt między USA i Chinami przechodzi kolejne etapy, zgodnie z zasadą „dwa kroki w przód, jeden krok w tył". Dojście do władzy Donalda Trumpa zgodnie z przewidywaniami większości komentatorów otworzyło okres silnie protekcjonistycznej polityki handlowej Stanów Zjednoczonych, w zasadzie niespotykanej od zakończenia II wojny światowej.
Obowiązująca od 10 maja podwyżka ceł karnych na chińskie towary o wartości 200 mld dolarów z 10 do 25 procent to tylko kolejny przejaw obecnej polityki USA, którą dyplomatycznie można nazwać „dużo bardziej asertywną niż dotychczas". Chiny zresztą nie pozostają dłużne – same 13 maja ogłosiły podwyższenie ceł na towary importowane z USA z 5–10 do 20–25 proc.
Chiny w polityce amerykańskiej urastają do głównego przeciwnika Stanów Zjednoczonych, jednak przy okazji obrywa się także innym – Korei Południowej i Japonii (wycofanie się USA z umowy handlowej TTP) czy Unii Europejskiej (nałożenie ceł na wybrane towary), w której Amerykanom szczególnie działają na nerwy Niemcy. Ich wielkie nadwyżki handlowe są według Trumpa napędzane przez walutę euro, która w sztuczny sposób zaniżyła wartość niemieckiej waluty i podpompowała niemiecki eksport. Z czym, notabene, trudno się nie zgodzić. ( Autor: PIOTR WÓJCIK )
Link: https://krytykapolityczna.pl/swiat/wojna-handlowa-usa-chiny/