Polskie media zelektryzowała wiadomość o dwóch pandach wielkich, które mają szansę trafić z Chin do zamojskiego Zoo. Mówią o tym zapisy listu intencyjnego podpisanego przez władze Zamościa z chińskim miastem Ya'an. Czy istnieje szansa, by w Polsce, a dokładnie w Zamościu zamieszkały te rzadkie zwierzęta, czy są to tylko mało realne życzenia władz zamojskiego grodu?
Podpisanie umowy o współpracy Zamościa i Ya'an
od lewej: Beata Mazurek - europosłanka PIS, Andrzej Wnuk - prezydent Zamościa, Song Kaihui – członek stałego komitetu miejskiego Ya'an /wiceprezydent miasta Ya'an
Swoimi marzeniami o pandach wielkich w Zamościu, miejscowych rajców zaraził rok temu były wiceprezydent Zamościa, Andrzej Zastąpiło. Gdy w ubiegłym roku Chińczycy podarowali jednemu z ogrodów zoologicznych w Finlandii parę tych sympatycznych zwierząt z okazji stulecia niepodległości tego kraju, władze Zamościa rozpoczęły pierwsze kroki w kierunku sprowadzenia pand do ich miasta. Również Polska w 2018 roku obchodziła stulecie odzyskania niepodległości i również sto lat temu w Zamościu został założony ogród zoologiczny. Doskonała okazja, by skontaktować się z tej sprawie chińskimi władzami - pomyślano w Zamościu. W piśmie wysłanym w trzech językach do Ambasady Chińskiej Republiki Ludowej w Polsce władze miasta przekonywały, że stworzą w miejskim zoo doskonałe warunki do hodowli pand. Dodatkowo podkreślono, że gest ten zgodnie z chińską "pandową dyplomacją" będzie oznaczał przychylność chińskich władz wobec Polski i ugruntuje szybki rozwój stosunków między obu krajami.
Byłem przekonany, że na wysłaniu pism się skończy - mówi dziś na łamach "Dziennika Wschodniego" Grzegorz Garbuz, dyrektor zamojskiego ogrodu zoologicznego. Panda to najbardziej polityczne zwierzę świata. Nie można jej kupić ani dostać na zasadzie jakiej mamy w ogrodzie inne zwierzęta. Pandy są własnością rządu Chin i są dzierżawione. Koszt to milion dolarów rocznie. Najbliżej nas mają je ogrody w Berlinie czy Wiedniu – tłumaczył Garbuz. Tymczasem Zamościowi pomogła posłanka Beata Mazurek. Dzięki nawiązanym przez nią kontaktom doszło do współpracy Zamościa z położonym w chińskiej prowincji Siczuan, miastem Ya'an, gdzie hodowane są te zwierzęta. W pobliżu półtoramilionowego Ya'an, znajduje się baza chińskiego centrum ochrony i badań Bifengxia Giant Panda gdzie z sukcesami prowadzi się hodowlę tych zagrożonych wyginięciem ssaków. Pod koniec sierpnia w Zamościu oba miasta podpisały umowę o partnerstwie i przyszłej współpracy.
Wydaje się jednak, że od podpisania listu intencyjnego do zamieszkania pand wielkich w zamojskim zoo jeszcze bardzo daleka i kręta droga. Zamość musiałbym zdobyć niemałe fundusze nie tylko na budowę wybiegu, ale przede wszystkich na roczną opłatę za "dzierżawę" ssaków. Należy spodziewać się, że podobno jak w przypadku innych ogrodów na świecie wyniesie ona około 8 milionów złotych rocznie za parę. Do tego dochodzą koszty sprowadzania pokarmu z Chin, czyli świeżych pędów odpowiedniego gatunku bambusa. Dorosły osobnik potrafi zjeść dziennie 20-30 kg tej rośliny, która rośnie tylko w środkowo-zachodnich Chinach. Znawcy tematu, twierdzą, że dzienny pobyt pand może kosztować nawet około 50 tysięcy złotych. Czy stać będzie na takie koszty Zoo w Zamościu? Oczywiście potrzebni będą bogaci sponsorzy. Zaraz jednak pojawia się kolejne pytanie, czy leżący na polskiej ścianie wschodniej, daleko od ciągów komunikacyjnych Zamość, przyciągnie do swojego ogrodu zoologicznego przynajmniej 2 tysiące odwiedzających codziennie?
Na razie władze Zamościa zrobiły pierwszy malutki kroczek w kierunku realizacji swoich marzeń. Dzięki partnerskiej umowie z chińskim miastem Ya'an może już wkrótce zamojskie zoo dołączy do ekskluzywnego grona 8 europejskich ogrodów, gdzie na żywo można będzie podziwiać zagrożoną wyginięciem pandę wielką.
tekst: Grzegorz Gołojuch
Foto: (fot. Andrzej Wnuk / Facebook)