Przyjaźń nie zna odległości - Polacy łączą się w walce z epidemią koronawirusa „Wuhanie, jeszcze wrócę do Ciebie"
2020-02-23 17:01:09 CRI
„Oczywiście muszę wrócić do Chin i mam nadzieję, że sytuacja w Wuhanie poprawi się jak najszybciej" - mówi Arek Rataj, który wraz z żoną opuścili Wuhan, podczas ewakuacji polskich obywateli 2 lutego. Mimo, że w Polsce musiał odbyć kwarantannę, to nie zapomina o Chinach. Wraz z przyjaciółmi chce wysłać maski i inne artykuły medyczne, przekazać darowiznę na rzecz Wuhanu. Tli się w nim nadzieja, że w przyszłosci powróci do Wuhanu.

Arek pracuje i mieszka w Chinach od czterech lat. Kiedy w grudniu 2019 roku w Chinach wybuchła epidemia nowego koronawirusa, przypadkiem przyjechał do Wuhan, gdzie rozpoczynał pracę nauczyciela komunikacji wizualnej na Uniwersytecie Jianghan.


„Najpierw podczas lekcji uczeń powiedział mi, że media ogłosiły wzmożoną infekcję zapalenia płuc, więc lepiej założyć maskę. Ale powiedział mi też, żebym się nie martwił, mówiąc, że obszar ten jest daleko od nas" - przypomina sobie chwilę, kiedy po raz pierwszy dowiedział się o wirusie.

Pod koniec grudnia 2019 roku Miejska Komisja Zdrowia w Wuhanie powiadomiła o przypadkach wirusowego zapalenia płuc. Obszar, który wskazali jego uczniowie, to Targ Południowochińskich Owoców Morza, który został zamknięty 1 stycznia. Krajowa Komisja Zdrowia wysłała grupy robocze i grupy ekspertów do Wuhanu, aby poprowadziły one lokalne działania w zakresie reagowania na epidemię.


Od tego czasu Arek codziennie śledzi wiadomości. W okólnikach rządu Wuhanu i chińskiego rządu centralnego liczba zgłoszonych przypadków zaczęła rosnąć, a sytuacja stała się poważna. Polak dowiedział się, że miasto, w którym mieszka, doświadcza bezprecedensowego ataku wirusa, i postanowił wykorzystać swoją wiedzę fotograficzną, aby dokumentować ten wyjątkowy okres. Nosząc maskę robił zdjęcia miasta, pustych ulic, zamkniętych dworców autobusowych, nielicznych osób w autobusach i supermarketach.

23 stycznia w Wuhanie wydano nakaz zamknięcia miasta, aby poradzić sobie z rozprzestrzenianiem się epidemii. Wuhan stał się również przedmiotem zainteresowania mediów na całym świecie.


„W mediach społecznościowych jest wiele przesadzonych informacji, a nawet plotek. Staram się trzymać z dala od fałszywych informacji. Zamykanie miasta to nie koniec świata, nie ma żołnierzy z amunicją. Są punkty, gdzie mierzona jest temperatura, ale też obszary, gdzie nie można wchodzić. Ludzie mogą swobodnie robić zakupy" - wspomina Rataj.

„Zdjęcie, które zrobiłem i wywołało na mnie największe wrażenie, to to prezentujące nowo wybudowany szpital, który znajduje się 10 km od Uniwersytetu Jianghan. Kiedy wchodzilem na plc budowy, akurat widzialem, jak duża cześć robotnikow kończyła prace, a nowi rozpoczynali. Tam zdaje sie był system trzech zmian, czyli trzy razy po 8 godzin 24h na dobe. Widzialem bardzo dużo kartonów z piciem i jedzeniem. Widziałem grupy, które nadzorowały, które odpoczywały, które pracowały za dwóch, które były skonane, które były uśmiechnięte" - wymienia Polak.

Plac budowy, do którego poszedł Arek, to Szpital Huoshenshan. Od wigilii chińskiego Nowego Roku ponad 7000 budowniczych zbudowało w 10 dni szpital z tysiącem łóżek dla pacjentów dotkniętych chorobą. Realizacja tego projektu z chińską prędkość zadziwiła świat.


Chociaż epidemia w Wuhanie pogarszała się, Rataj nie wpadł w panikę i nie planował opuścić miasta. Ale po jego zamknięciu, rodzice Arka w Polsce prosili go aby wrócił do Polski. „Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że moje bezpieczeństwo nie było prostą sprawą, ale że dotyczyło moich bliskich w Polsce. 25 stycznia zacząłem kontaktować się z polską ambasadą w Chinach w celu złożenia wniosku o ewakuację z Wuhanu" - stwierdził.

Ponieważ żona Arka jest Filipinką, stało pod znakiem zapytania, czy będą mogli razem wejść na pokład wyczarterowanego przez Unię Europejską samolotu. Para postanowiła, że jeśli się to nie uda, pozostaną razem. Na pokład samolotu mogli wziąć tylko jeden bagaż. Szczęśliwie razem wrócili do Polski 2 lutego.

Aby upewnić się, że nie jest on nosicielem wirusa i że nie jest on zaraźliwy, Arek i 30 innych Polaków, którzy ewakuowali się z Wuhanu, musieli przejść dwutygodniową obserwację podczas kwarantanny w specjalistycznym szpitalu we Wrocławiu. Tam też nie rozstawał się z aparatem fotograficznym.


Podczas kwarantanny opublikował status w mediach społecznościowych, dziękując wszystkim za pomoc dla niego i jego żony podczas ewakuacji. Napisał wówczas:

„Nasza wdzięczność nie zna granic, gdy myślimy o chińskich władzach i ich wysiłkach mających na celu powstrzymanie wybuchu koronawirusa. Jesteśmy pełni podziwu za twoją ciężką pracę! Nasze serca są z ofiarami i rodzinami tych, którzy zostali zarażeni śmiertelnym koronawirusem, a Wuhan będzie zawsze obecny w naszych sercach."

3 lutego prezydent Polski Andrzej Duda przekazał szczere kondolencje dla rodzin ofiar epidemii koronawirusa, na ręce przewodniczącego Chin Xi Jinpinga. W swoim liście docenił szybkie i zdecydowane działania podjęte przez stronę chińską oraz wyraził szacunek całego świata, w tym Polski, wobec odwagi i jedności Chińczyków.

Jeszcze podczas kwarantanny Rataj zdecydował się na działanie na rzecz mieszkańców Wuhanu. Na WeChacie napisał do przyjaciół: „Epidemia w Chinach jest teraz bardzo poważna. Moi przyjaciele i ja chcemy przekazać jakieś materiały, aby pomóc Wuhanowi. Proszę wszystkich o przekazanie darowizny na rzecz Chin! Dawajcie Chiny! Dawaj Wuhanie".

Autor: Yang Chen
Zdjęcie: Arek Rataj
Zobacz także
Polecamy
China Radio International.CRI. All Rights Reserved.
16A Shijingshan Road, Beijing, China