|
|
(GMT+08:00)
2005-04-08 12:43:44
|
|
Życie w ojczyźnie po wojnie
CRI
Wiosną roku następnego za jakiejś wykroczenie przeciwko niemieckiemu prawu obozowemu poeta został skierowany do Tangerhütte. Później do fabyki amunicji w Hillersleben, wreszcie do pracy w odlewni żelaza w Gardelegen. A potem wraz z kilkoma tysiącami innych polskich "dipisów" dostał się do obozu przejściowego w Höxter nad Wezerą. Obóz został wyzwolny przez wojska angielskie. I oto, zamiast w kierunku domu, Gałczyński rusza na zachód. Gałczyński przebywał w Höxter od wiosny 1945 do lutego roku następnego. Stąd wyjechał do Francji, Holandii, Belgii. Jakiś wewnętrzny niepokój każe mu się przenosić z miejsca na miejsce. Ten niepokój, rozterka, nie kończące się znaki zapytania o dziś i jutro ojczystego kraju pojawiają się niemal w każdym napisanym wówczas wierszu. Decyzję o powrocie odkłada z miesiąca na miesiąc. Wtedy w Polsce napisano, że poeta już nie żyje.
W marcu 1946 r. Gałczyński wrócił do domu do kraju i osiadł w Krakowie, współpracując m.in. z "Przekrojem" i "Tygodnikiem Powszechnym" oraz kabaretem krakowskim "Siedem Kotów". W wielu wierszach upamiętnił atmosferę krakowską tamtych lat.
Po powrocie do wyzwolonego kraju rozpoczyna Gałczyński niezmiernie żywą działalność literacką, zyskując sobie od początku ogromną popularność wśród wzrastających rzesz czytelników. W roku 1946 wydaje tom "Wierszy", w 1948 ? "Zaczarowaną dorożkę", w 1949 ? "Ślubne obrączki", rok 1951 przynosi przedziwnej piękności poemat "Niobe", w rok później ukazuje się poemat "Wit Stwosz".
Liczne swe wiersze drukuje poeta na łamach pism literackich ? "Odrodzenia", "Nowej kultury"; w czasopiśmie "Przekrój" przez szereg lat umieszcza świetne satyryczne "Listy z fiołkiem" i uprawia jedyną w swoim rodzaju parodystyczną miniaturę w "najmiejszym teatrzyku świata" pod wezwaniem "Zielonej Gęsi".
Jego twórczość dojrzewa w ogniu ścierających się w Polsce powojennych tendencji i dyskusji nad kształtem sztuki służącej narodowi i socjalizmowi. Nie od razu znajduje poeta własną drogę wiodącą do zrozumienia przemian dziejących się w kraju, zniechęca go krytyka literacka, zbyt ciasno i schematycznie niekiedy pragnąca ująć sztukę w ramy bezpośredniej służby propagandowej. Jednakże mimo wahań i zahamowań, zrozumiałych zresztą u poety tak jak on wrażliwego, twórczość Gałczyńskiego stopniowo coraz mocniej nasyca się treściami społecznego życia. Świadczą o tym liczne wiersze, poświęcone odbudowie Warszawy, wcale o pokój, ludziom pracy. Najsilniej jednak dało się to odczuć w satyrze. Z całą pasją uderza jego satyra w polską kołtunerię, w mieszczańską moralność, w snobizm inteligencki i pseudonarodową mitomanię (por. Scenki z "Zielonej Gęsi": "Dymiący piecyk", "Idiota niezłomny", "Gawęda starego kretyna", "Potworny wujaszek" ? albo "Xymena, czyli ani Beee, bo ja jestem deklase-e-e-e" i inne).
|
|
|