|
|
(GMT+08:00)
2005-05-18 14:57:01
|
|
Armia Kara Mustafy
CRI
12 września o trzeciej nad ranem król polski polecił Karolowi Lotaryńskiemu posłać do przodu dragonów. Godzinę później oddziały niemieckie ruszyły, by szybko zetrzeć się z janczarami. Działa sprzymierzonych wojsk dały ognia do Turków. Ci próbowali kontratakować i zdobyć baterię, ale zostali odparci. W chwilę później książe Karol Lotaryński osobiście poprowadził lewe skrzydło, złożone z Austriaków i polskich dragonów, na pozycje tureckie, chcąc odepchnąć nieprzyjaciela od Dunaju. Do cięższych walk doszło dopiero w okolicy miejscowości Heiligenstadt, gdzie janczarów wspomogła turecka jazda oraz artyleria. Mimo znacznych strat wojska cesarskie koło południa sforsowały potok Grünzingbach i zdobyły Heiligenstadt. Do tego momentu wielki wezyr zaczął już przegrupowywać swe siły na prawym skrzydle, by odepchnąć Austriaków w stronę Lasu Wiedeńskiego. Król rozkazał Karolowi Lotaryńskiemu wstrzymać natarcie i czekać na polskie oddziały.
Po posiłku i wysłuchaniu mszy Jan III przemówił do żołnierzy, po czym polskie siły ruszyły naprzód. Pod osłoną ognia artyleryjskiego posuwała się piechota, mająca za zadanie wyprzeć Turków z wąwozów i winnic oraz oczyścić drogę jeździe. Mimo niedogodności terenowych i sporych strat od ognia tureckiego jej morale było bardzo wysokie. Dzięki temu, oraz przewadze uzbrojenia, do godz. 15 polska piechota opanowała wzgórza dzielące jazdę od podmiejskiej doliny, do której zepchnięci zostali Turcy i zapewniła dogodne warunki do szarży. Tymczasem na polskim prawym skrzydle Tatarzy krymscy próbowali zaatakować oddział hetmana Jabłonowskiego, lecz na widok gotowej do boju dragonii oraz husarii wycofali się bez walki. Chan udał się do wielkiego wezyra, z którym zamienił kilka ostrych słów, a następnie razem z całą ordą opuścił pole bitwy. Tatarzy nie widzieli sensu walki z tak silnym przeciwnikiem, skoro wzbogacili się już i nabrali łupów bogatszych niż wszystko, co dotąd nazwozili na Krym ze swoich wypraw.
Bez dalszych przeszkód ze strony ordyńców jazda polska około godziny 16:00 zajęła pozycje wyjściowe do ataku. Wojska sprzymierzonych rozciągnęły się szerokim półkolem wzdłuż całej równiny wiedeńskiej. W obozie tureckim morale upadało, a czeladź i służba obozowa masowo dezerterowała. Widząc to król zdecydował się na decydujące uderzenie, nie chcąc, aby wielki wezyr nocą przegrupował swe siły i wycofał się za rzekę Wiedenkę. Po krótkim odpoczynku więc chorągiew starosty halickiego, Stanisława Potockiego, ruszyła na rekonesans wdzierając się w szyki tureckie aż pod stanowiska wielkiego wezyra. Została jednak odparta, ponosząc ciężkie straty. Pościg turecki rozbił się o polskie i niemieckie oddziały. Rekonesans spełnił swoje zadanie ? okazało się, że Turcy nie będą w stanie oprzeć się zmasowanej szarży kawalerii.
Tymczasem Kara Mustafa ściągał wszystkie swoje siły przeciwko Polakom, koncentrując trzy czwarte armii oraz artylerii w centrum, gdzie spodziewał się natarcia. Ogołocił z wojska nawet atakowane przez Karola Lotaryńskiego prawe skrzydło. W tym momencie bitwa była już praktycznie wygrana przez sprzymierzonych, gdyż siły austriackie mogły praktycznie bez przeszkód przedrzeć się doliną Wiedenki do oblężonego miasta. Król polski postanowił jednak nie poprzestać na tym i powziął zamiar otoczenia i zniszczenia całej armii Kara Mustafy. Wielki wezyr zorientował się w jego planach i rozkazał wesprzeć główne siły oddziałami oblegającymi dotąd Wiedeń, kiedy miny podłożone pod murami miasta były już gotowe do wybuchu. Turcy przeprowadzili jeden atak na siły sprzymierzonych, ale wycofali się pod ostrzałem dragonii i artylerii.
|
|
|