Wspomnienia polskich harbińczyków z czasów wojny antyjapońskiej
  2015-09-16 14:47:21

Początek koszmaru




Stary dom polskiego biznesmena Władysława Kowalskiego

18 września 1931 roku armia japońska zaatakowała miasto Shenyang zaczynając zbrojną agresję w północno-wschodnich Chinach. W ciągu niespełna trzech miesięcy trzy prowincje w tej części kraju zostały zajęte przez okupantów.
Maria Skowron, jedna z najstarszych osób w Klubie Harbińczyków, która urodziła się niedaleko miasta Changchun, do dnia dzisiejszego pamięta tamte dni:
„W 1931 roku Japończycy zajmowali miasto, w którym mieszkaliśmy. Zaczęła się strzelanina, a my chowaliśmy się pod łóżka, gdzie tylko się dało. Trwało to parę godzin. Na koszary chińskie w nocy napadli, wszystkich aresztowali, bo nikt nic nie wiedział, Chińczycy spali. No i zajęli".
Jerzy Czajewski, który urodził się w 1949 roku, kiedy powstawały Nowe Chiny, historię japońskiej okupacji zna z opowieści matki.
„Przyszli Japończycy i stworzyli tu tzw. Mandżukuo. Fasada była ładna, ale realia były ciężkie", mówił.
Na zajętych terenach Japończycy zaczęli wprowadzać okrutne rządy, co odczuli także Polacy, którzy ponieśli przede wszystkim straty ekonomiczne. Czajewski stwierdził, że Japończycy chcieli przejąć cały prowadzony przez Europejczyków biznes, ponieważ według nich powinien on należeć do Japonii. W tym celu stosowali dumpingowe ceny, doprowadzając do bankructwa europejskie przedsiębiorstwa i sklepy.
„Najlepszy przykład to przedsiębiorstwo leśne Władysława Kowalskiego, najbogatszego Polaka w Harbinie. Powiedziano mu najpierw, że ze względów politycznych dobrze będzie, jeśli współwłaścicielem jego koncesji będzie Japończyk. Ale to była tylko przykrywka do tego, żeby przejąć jego firmę. Szybko doprowadzili do bankructwa i ruiny Polaka, który poszedł z torbami, nie wytrzymał nerwowo i w 1940 roku zmarł", opowiada pan Jerzy.
Również Zeng Yizhi dobrze zna historię Kowalskiego:
„Należy podkreślić, że jego biznes zaczął upadać już w latach 30, kiedy zakład produkcji sklejek stał się nierentowny. W czasie okupacji Japończycy upaństwowili jego tereny leśne, panował tam wtedy reżim mandżurski. Dlatego Kowalski nie mógł prowadzić wyrębu na swoim obszarze i nie miał innego wyjścia, był zmuszony do sprzedania swojego biznesu japońskiej firmie Kondo".
W swej książce pt. "Działalność wywiadowcza Japonii w Chinach w latach 1932-1936" Włoch Amleto Vespa napisał: „Ten duży dom należał do polskiego bogacza Kowalskiego. Zabrali mu go Japończycy".
Nie tylko on był szantażowany przez Japończyków. Problemy miała też m.in. rodzina Czajewskich:
„Stryj mojej mamy miał dom w tej okolicy. Wybudował go na wynajem. I ten dom spodobał się japońskim oficerom, którzy go wynajęli i zrujnowali, nie płacąc za czynsz. W końcu powiedzieli mu, że musi im go sprzedać za niską cenę, bo zostaną z niego gruzy. Stryj nie miał wyboru, dom sprzedał".
Prześladowanie ekonomiczne to tylko namiastka japońskiego terroru. Polacy nie czuli się bezpiecznie. Dziadek Oziewicza został zabity przez Japończyków.
„Z opowiadań pozostało mi kilka wspomnień. Pierwsze z nich było związane ze śmiercią mojego dziadka od strony mamy, Adama Reuta. Został on aresztowany przez Japończyków w czasie zimy, wtedy było tam bardzo zimno, nawet do -40 stopni. Rodzice nie wiedzieli co się z nim stało, ale po kilku dniach przywieźli go im znajomi Chińczycy, którzy znaleźli go gdzieś w rowie. Dziadek bardzo się rozchorował i po paru dniach zmarł. Został pochowany w Harbinie".
86-letnia Zhang Ying pochodzi z Harbinu, obecnie mieszka w Pekinie. Była świadkiem okrutnego traktowania harbińczyków przez Japończyków. Stwierdziła, że wszyscy mieszkańcy miasta, niezależnie od pochodzenia, mieli podczas okupacji japońskiej trudne życie:
„Nikt nie był bezpieczny. Japończycy porywali każdego, kogo chcieli porwać. Nawet cudzoziemców, którzy mieszkali obok nas, Rosjan czy Polaków".

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18