Podczas niedawnego szczytu G7, po raz kolejny nie powiódł się spisek japońskich polityków dotyczący "wybielenia" planu zrzutu ścieków radioaktywnych do morza pochodzących z elektrowni jądrowej w Fukushimie. Ze względu na przytłaczający sprzeciw, wspólne oświadczenie wydane po szczycie, nie zawierało sformułowań wspierających Japonię w jej planie zanieczyszczenia morza, a jedynie "wsparło Międzynarodową Agencję Energii Atomowej - MAEA w prowadzeniu niezależnego dochodzenia".
Podczas szczytu G7, pełnym przejawów "solidarności", japoński plan zrzutu do morza wywołał wielkie kontrowersje, nie mówiąc już o kontrowersjach wśród społeczności międzynarodowej. Przez ponad dwa lata mieszkańcy Japonii, poprzez kraje sąsiednie, takie jak Chiny i Korea Południowa, po kraje wyspiarskie Pacyfiku, wyrażali silny sprzeciw wobec tego planu i domagali się, aby Japonia stosowała właściwą metodę obchodzenia się z radioaktywnymi ściekami.
Dlaczego japoński plan zrzutu zanieczyszczeń do morza stał się celem publicznej krytyki? Ponieważ coraz więcej badań pokazało, że szkody wyrządzone przez to działanie w środowisku naturalnym i ich wpływ na ludzkie zdrowie będą nieobliczalne.
Jest oczywiste, że Japonia, jako jedyny kraj na świecie, który ucierpiał w wyniku ataku nuklearnego, powinna mieć głębsze zrozumienie i bardziej praktyczne wyczucie, czym jest promieniowanie jądrowe i zagrożenie jądrowe, niż jakikolwiek inny kraj na świecie. Jednakże, niektórzy japońscy politycy mają w głowie, tylko wielkości ekonomiczne, a nie myślą długoterminowo i nie przejmują się wpływem swoich działań na całą ludzkość i przyszłe pokolenia.(W.W.)