W dniu 27 lipca administrator NASA Bill Nelson odwiedził Argentynę. Podczas konferencji prasowej w Buenos Aires, stolicy Argentyny, wymieniając osiągnięcia Chin w kosmosie, stwierdził, że trwa „wyścig kosmiczny” między Chinami a Stanami Zjednoczonymi. Ten termin przepełniony zimno wojenną retoryką, Nielsen przeniósł teraz do Argentyny, gorącego miejsca międzynarodowej współpracy kosmicznej. Nic dziwnego, że lokalne media skomentowały wizytę Nielsena, określając ją jako „mającą cel polityczny”.
Czasy się zmieniły, ale Stany Zjednoczone nie chcą się zmienić, chcą powtórzyć scenariusz zimnej wojny. Jednak cały świat się na to nie zgadza. „Traktat o przestrzeni kosmicznej” Organizacji Narodów Zjednoczonych wyraźnie stwierdza: „Żaden kraj nie może rościć sobie prawa do zwierzchnictwa, ani jurysdykcji nad przestrzenią kosmiczną, ani żadną jej częścią, ani też nie może jej okupować jako swojej własnej, ani wykluczać z niej innych”. Od produkowania śmieci kosmicznych, po prowokowanie wyścigu zbrojeń w kosmosie, Stany Zjednoczone stanowią ogromne zagrożenie dla pokojowego wykorzystania przestrzeni kosmicznej.
Jeśli chodzi o Chiny, to od początku rozwoju przemysłu kosmicznego stawiają sobie one za cel pokój. W 2003 roku Yang Liwei, pierwszy chiński astronauta, trzymając flagę ONZ podczas swojej misji, wypowiedział w imieniu Chin, zdanie w języku chińskim i angielskim: „Pokojowe wykorzystanie przestrzeni kosmicznej przyniesie korzyści całej ludzkości”. Działająca obecnie w kosmosie chińska stacja kosmiczna jest pierwszym w historii projektem otwartym dla wszystkich państw członkowskich ONZ. Była ona świadkiem pierwotnego zamiaru Chin - eksploracji kosmosu, którego nie można zniszczyć żadnym atakiem. (M.Y.)