Baidu

Ryzykanckie dążenia USA do destabilizacji Azji-Pacyfiku

2023-08-29 15:35:18
Podziel się:

Nie tylko Ukraina:

Taka destabilizacja doprowadziłaby w konsekwencji do niewyobrażalnej zawieruchy globalnej. Jako zdecydowany zwolennik obiektywizmu i Realpolitik we współczesnych sprawach międzynarodowych jestem jednocześnie przeciwnikiem anachronicznego eurocentryzmu w tychże sprawach. Dawno minęły te czasy, kiedy Europa, szczególnie zachodnia, była swoistym „pępkiem świata”, choć jej zasługi dla rozwoju naszej cywilizacji są  niebagatelne. Ale i poważnych negatywów też nie brakowało, jak np.: rasizm, kolonializm, niewolnictwo, rabunek, wyzysk, przemoc, dyskryminacja i in. Faktem jest również, że Anglia i Francja utworzyły USA, zaś Hiszpania i Portugalia spacyfikowały Amerykę Południową i Środkową. Obecnie role się odwróciły. USA pragnie całkowicie podporządkować sobie świat, Europę i Azję/Pacyfik oraz czyni to również poprzez „kolorowe rewolucje” i swoją agenturę, np., w postaci NATO, rozszerzając coraz bardziej jej zasięg w kierunku wschodnim. Amerykanom udały się, póki co, te zabiegi w przypadku wielu krajów Europy Środkowo-Północno-Południowo-Wschodniej. Do analogicznego „pozyskania” pozostały im jeszcze: Białoruś, Ukraina, Gruzja, Azerbejdżan, Armenia, Mołdawia i in. Ale w przypadku dwóch pierwszych spośród wymienionych państw sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, wręcz niemożliwa do zrealizowania przez USA. Bowiem rzecz dzieje się zbyt blisko w stosunku do Moskwy. Dlatego nie powiodły się próby amerykańskie celem zorganizowania „białoruskiego majdanu” i obalenia prorosyjskiej władzy w Mińsku, a na Ukrainie USA prowadzą de facto wojnę per procura (tzn. przy pomocy wojska ukraińskiego) z Rosją.

W tej skomplikowanej sytuacji wielu Europejczykom wydaje się nadal, że Europa, szczególnie zachodnia oraz krwawiąca Ukraina, stanowią nadal „pępek świata”, ale to nie prawda. Bowiem USA podejmują coraz bardziej agresywnie próby utworzenia antychińskiego sojuszu czy wręcz „azjatyckiego NATO” na Dalekim Wschodzie i na Południowym Pacyfiku (Indo-Pacific, w obecnej terminologii amerykańskiej oraz Asia-Pacific, w terminologii chińskiej i azjatyckiej - w ogólności). Celem USA jest zdobycie tam nowych półkolonii czy przyczółków antychińskich i antyrosyjskich, nawet takich jak Wietnam zdruzgotany przez USA w czasie wojny wietnamsko-indochińskiej (1955r.-1973/75r.), ale zwycięski! Amerykanie uzbrajali tam po zęby swe marionetki z Południowego Wietnamu, ale - w odróżnieniu od Ukrainy - sami wysyłali swe wojska do boju - łącznie ponad 500.000 żołnierzy, spośród których zginęło 58.000 GIs (tzn. governement issues). Pracując, jako Konsul Generalny RP w Ho Chi Minh Ville (d. Sajgon) przejeżdżałem wielokrotnie obok gmachu byłej ambasady USA w tym mieście i wspominałem, jak śmigłowce US Navy ewakuowały z dachu tej ambasady na lotniskowiec US Navy ostatnich obywateli USA, którzy nie zdołali uciec przed piorunującą ofensywą sił Vietcongu z Północy. Jak na ironię losu i historii - skutkiem okrutnej agresji amerykańskiej było... zjednoczenie socjalistycznego Wietnamu w dn.02.07.1976 roku.

W ogóle odnoszę wrażenie, iż Amerykanie nie wyciągają sensownych wniosków z historii i pchają się ponownie na grunt Azji-Pacyfiku, mimo że odnosili tam sromotne klęski, jak np. w wojnie koreańskiej, ww. indochińskiej, afgańskiej, irańskiej, irackiej, syryjskiej itp. Wygrali jedynie II wojnę światową z Japończykami - i to przy pomocy chińskiej i rosyjskiej. (Szczerze mówiąc, nijak pojąć nie mogę, jakim cudem pragmatyczni i zwinni Japończycy utrzymują obecnie więzy koniunkturalnej „przyjaźni” i współpracy z Amerykanami, którzy zrzucili (niepotrzebnie) dwie bomby atomowe na miasta japońskie pod koniec II wojny światowej na Pacyfiku). Tym razem jednak sytuacja USA na tamtejszym gruncie jest diametralnie odmienna. Bowiem Amerykanie mają tam do czynienia z potężnym splotem potencjałów ludnościowych, terytorialnych, strategicznych, gospodarczych i militarnych innych wielkich mocarstw: Chin, Rosji, Indii, Pakistanu, Iranu, a nawet Korei Płn., spośród których większość to potężne mocarstwa nuklearno-rakietowe i kosmiczne. Zalecam więc Ameryce rozwagę i ostrożność, o ile stać ją jeszcze na to!?

Prowokacje amerykańskie:

W XX i w XXI wieku globalne centrum ewolucji naszej cywilizacji przeniosło się z europejskich i amerykańskich obrzeży Atlantyku na obszary Azji-Pacyfiku. Tamtejsze wspaniałe starożytne cywilizacje oraz obecne wiodące wielkie mocarstwa stały się nowożytnymi i modernistycznymi pionierami postępu i rozwoju ludzkości. Zaczęło się to od sukcesów przysłowiowych „małych tygrysów azjatyckich”, jak np. Korea Płd., Tajwan, Japonia, Hongkong i in., po czym do gry wkroczyły wielkie mocarstwa, szczególnie Chiny, Indie, Indonezja i in. Ku nim właśnie zaczęła się orientować uwaga i współpraca reszty świata, szczególnie Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Podejmowali oni poważne przedsięwzięcia  polityczne, gospodarcze, inwestycyjne, produkcyjne i inne głównie w interesie własnym. Przyszłość zapowiadała się w dość optymistycznych i kolorowych barwach. Jednakże USA (i ich sojusznicy) uwikłali się w nonsensowną wojnę w Afganistanie, która trwała 20 lat (!) - od 07.10.2001r. do 30.08.2021r. oraz zakończyła się wielką przegraną i kompromitującą rejteradą agresorów z Afganistanu. Jednak po ochłonięciu z porażki, USA i ich główny sojusznik (UK = United Kingdom) postanowili powrócić na grunt Azji-Pacyfiku i tam konkurować z miejscowymi wielkimi mocarstwami, szczególnie z ChRL. Pojawiły się nowe problemy i napięcia, a wcześniejsze dość optymistyczne prognozy na przyszłość muszą chyba poczekać na lepsze czasy i na bardziej sprzyjające uwarunkowania. Szkoda! Bo unikalne szanse pozytywnej trwałej współpracy wielkich mocarstw nie powinny zostać zmarnowane.

Z winy USA rozległe obszary Azji-Pacyfiku, lądowe, powietrzne, morskie i kosmiczne stały się terenem zaciekłej i nasilającej się konfrontacji amerykańsko-chińskiej destabilizującej tamtejszą sytuację i zagrażającej całemu światu. Stany Zjednoczone zmierzają, najwyraźniej, do umocnienia swych stref wpływów na obszarach Azji-Pacyfiku, odzyskania pozycji utraconych, m.in., w wyniku przegranych wojen: koreańskiej, wietnamskiej, afgańskiej itp. oraz nie wytrzymywania konkurencji jakościowej nie tylko z „małymi tygrysami” lecz z „wielkimi smokami” azjatyckimi, szczególnie z Chinami. Problem amerykański zasadza się jednak w tym, że, poza Hard Power, USA nie mają już nic szczególnie ciekawego i znaczącego w polityce, w gospodarce, w kulturze itd. do zaoferowania państwom i narodom Azji-Pacyfiku; że era panowania dolara (USD) chyli się ku upadkowi, zaś American neoliberalism, bidenism, democracy, color revolutions i way of life nie są atrakcyjne, odpowiednie i dopasowane do wymagań, do tradycji oraz do obyczajów państw i narodów Azji-Pacyfiku. Problem amerykański jest więc ogromny i stąd wynika zapewne zwiększona agresywność, nerwowość czy wręcz nieobliczalność w słowach i w postępowaniu praktycznym niektórych decydentów amerykańskich. Osobiście nie wierzę w długofalowe powodzenie destabilizującej strategii amerykanizacji Azji-Pacyfiku. Strategia tego rodzaju jako tako, ale jeszcze nie ostatecznie, udała się Amerykanom w Europie Środkowo-Wschodniej. Ta jednak nijak nie daje się porównać z Azją-Pacyfikiem.

Na tych rozległych obszarach rozlokowanych jest 66 amerykańskich baz wojskowych różnego rodzaju, z których największą jest baza lotnicza w Kadenie, na Okinawie. W bazach tych służy 375.000 wojskowych, z czego ponad 200 na Tajwanie, przecież prowincji chińskiej. Ponad 20 baz otacza Chiny, co mówi samo za siebie. W bazach stacjonuje 300 samolotów bojowych US Air Force. Na okolicznych wodach pływa VII flota Pacyfiku bazująca w japońskim porcie Yokosuka. W skład tej floty wchodzi lotniskowiec nuklearny USS Ronald Reagan, 150 samolotów bojowych, ponad 70 okrętów nawodnych i podwodnych oraz 27.000 marynarzy i marines (piechota morska). W okresie obecnych napięć w stosunkach ChRL-USA okręty amerykańskie „patrolują” prowokacyjnie nieswoje wody, np., w Cieśninie Tajwańskiej i na Morzu Południowo-Chińskim, a samoloty US Air Force naruszają przestrzeń powietrzną ChRL. To bardzo niebezpieczne igranie z ogniem. A jednak można inaczej. Np. w czasie mojej pracy w Szanghaju zostałem uroczyście zaproszony, jako Konsul Generalny RP, na przyjęcie na pokładzie okrętu flagowego amerykańskiej VII floty Pacyfiku, starego krążownika nasyconego elektroniką, który przebywał z rzadką „wizytą przyjaźni” w porcie szanghajskim. Istotnie, przyjęcie przebiegało w nadspodziewanie serdecznej i normalnej atmosferze. Rozmawiałem tam, m.in., z dwoma marynarzami amerykańskimi polskiego pochodzenia.

Bardzo istotne znaczenie ma obecnie wymaganie, aby USA: przestrzegały skrupulatnie porozumień zawartych wcześniej z ChRL, szczególnie tzw. komunikatów szanghajskich zawierających klauzulę „jednych Chin”, unikały: ingerencji w sprawy wewnętrzne i dążenia do utworzenia odrębnego państwa tajwańskiego, dozbrajania wojska Tajwanu, kontaktów czołowych oficjeli amerykańskich z wysokimi przedstawicielami władz tej wyspy, szczególnie z prezydentką Tsai Ing-wen (z Demokratycznej Partii Postępu). Doświadczenie historyczne uczy, że możliwa jest normalność i poprawność w stosunkach USA-ChRL. Najlepszym tego dowodem były pozytywne wyniki wizyty prezydenta Richarda Nixona w Chinach (w 1972 r.), nawiązanie stosunków  dyplomatycznych, bardzo owocna działalność ukierunkowująca i promująca 100-letniego dziś prof. Henry Kissingera oraz szeroka współpraca gospodarczo-handlowo-inwestycyjna. Również wizyta prezydenta Donalda Trumpa w ChRL (2017 r.) zwiastowała nadejście lepszych czasów w stosunkach wzajemnych, ale Donald Trump… przegrał wybory prezydenckie. Może on czy też inny kandydat trumpopodobny zwycięży już niedługo w kolejnych wyborach w USA? Niezależnie od trudności, utrzymywane były kontakty cywilno-wojskowe na linii Pekin-Waszyngton, ale (uwaga) Li Shangfu, minister obrony ChRL nie wyraził zgody na spotkanie ze swym odpowiednikiem z USA (Lloyd Austin) przy okazji konferencji międzynarodowej w Singapurze (29.05.2023 r.). Wygląda mi na to, że strona amerykańska obawia się jednak konsekwencji prowokacyjek bidenowskich w stosunku do Chin i stara się ożywiać kontakty dwustronne na wysokich szczeblach oraz nie przekraczać „czerwonej linii bezpieczeństwa”. Niech świadczą o tym niedawne wizyty w ChRL prof. Henry Kissingera, Anthony Blinkena, Sekretarza Stanu, Johna Kerry, Ministra ds. klimatycznych i Janet Yellen, Ministra Finansów (nota bene: przodkowie Pani Minister wywodzą się z miejscowości Raczki, koło Suwałk, w północno-wschodniej Polsce).

Z zainteresowaniem, ale też z niepokojem analizuję intensywne zabiegi USA i sojuszników zmierzające do utworzenia ugrupowań (bloków) proamerykańskich i de facto antychińskich na obszarach Azji-Pacyfiku czy nawet tzw. azjatyckiego NATO. Trochę na margines wydarzeń usuwany jest układ integracyjny, z udziałem 21 państw, o nazwie APEC (Asia-Pacific Economic Cooperation) utworzony w Canberze, w roku 1989. Początkowo jego funkcjonowanie zapowiadało się dość pomyślnie. Jednak USA orientują się coraz bardziej ku rozwiązaniom oraz ku współdziałaniu na niwie militarnej, co może  intensyfikować destabilizację sytuacji na analizowanych obszarach. W poczynaniach tych współuczestniczą, w szczególności: Japonia, Australia, Płd. Korea, Filipiny, Tajlandia i Nowa Zelandia. Co więcej, Stany Zjednoczone zawarły już 5 dwustronnych układów sojuszniczych z: Australią, z Japonią, z Płd. Koreą, z Filipinami i z Tajlandią. Natomiast za „państwa partnerskie” USA uważają: Indie, Indonezję, Malezję, Mongolię, Nowa Zelandię, Tajwan, Singapur, Wietnam oraz kraje wyspiarskie na południowym Pacyfiku.

Jeden z tych krajów, Wyspy Solomona, sprzymierzone wcześniej z USA i z UK (United Kingdom), podjęły niedawno współpracę z ChRL i ustanowiły stosunki dyplomatyczne z tym wielkim mocarstwem. Stało się to w wyniku wizyty premiera Menasseka Sogaware w Pekinie, dn.10.07.2023. Został on przyjęty także przez Prezydenta Xi Jinpinga. Znamienna jest reakcja Waszyngtonu na te wydarzenia - czyli zapowiedź ponownego otwarcia ambasady USA w mieście Honiara, stolicy Wysp Solomona. Ponadto, należy także zwracać baczną uwagę na funkcjonowanie tzw. Quadu istniejącego od 2007 r., czyli czterostronnego porozumienia USA, Indii, Japonii oraz Australii ws. bezpieczeństwa; a także  trójprzymierza AUKUS (Australia-United Kingdom-United States) powołanego do życia dn. 15.09.2021. W rachubach amerykańskich może ono stanowić właśnie zalążek „azjatyckiego NATO”. Oby nie! Póki co, trójprzymierze traktowane jest przez jego założycieli jako pakt dotyczący bezpieczeństwa zbiorowego, jako kanał wymiany i zagospodarowania nowoczesnych technologii oraz jako forma pomocy dla Australii, jeśli chodzi o nabycie nuklearnych okrętów podwodnych. Jak widać, USA i ich sojusznicy podejmują rozliczne i niebezpieczne działania mogące destabilizować poważnie sytuację na obszarach Azji-Pacyfiku oraz stwarzać niebagatelne zagrożenie dla całego świata.

Xiplomacy w działaniu:

W świetle powyższej skrótowej faktografii i analizy oraz nasilającej się i groźnej ofensywy polityczno-strategicznej USA i sojuszników na obszarach Azji-Pacyfiku należy odnosić się z szacunkiem i z uznaniem do rozważnej i pokojowej polityki zagranicznej ChRL w tej materii. Polityka ta wymaga dogłębnego znawstwa, zdecydowania, rozwagi i trafnej oceny sytuacji, dbałości o dobro kraju i całego świata, o pokojową i wspólną przyszłość ludzkości oraz znacznej odporności psychicznej i nerwowej. Bowiem ileż to już razy chińskie samoloty bojowe i okręty wojenne stykały się nieomalże oko w oko z jednostkami US Air Force i US Navy w przestrzeni powietrznej i morskiej wokół Tajwanu, czy nad i na Morzu Południowo-Chińskim? W takich razach o groźny wypadek nie trudno, ale do wypadków tam nie dochodzi. Oby tak dalej!

W tym kontekście można zapytać: co znów skłania Amerykanów do penetrowania i do kolonizowania obszarów tak odległych od terytorium USA? Przecież w Azji i na Pacyfiku ponosili oni tylko same porażki (np. Hawaje/Pearl Harbour, Korea, Wietnam, Indochiny, Iran, Afganistan i in.), a tylko raz odnieśli „atomowe zwycięstwo” nad Japonią! Bez wątpienia, niektórym włodarzom i decydentom z USA chodzi o odzyskanie utraconych wpływów i stref w Azji-Pacyfiku i to starymi metodami: hard power, „kolorowych rewolucji”, hegemonizmu, neoliberalizmu, ingerencji w sprawy wewnętrzne, „eksportu” nieprzydatnych i przestarzałych już wzorców amerykańskich, generowania zysków na analizowanych rynkach itp. itd.; a także, i chyba przede wszystkim, chodzi im o staromodne i nieskuteczne powstrzymywanie promieniowania pozytywnego przykładu chińskiego w otoczeniu Azji-Pacyfiku i gdzie indziej. W tym kontekście rzecz znamienna: 24.10.2022 r. opublikowana została w USA kolejna Strategia ws. Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Strategy), w której czołowe miejsce zajmuje problematyka chińska, a nie rosyjska, jak to poprzednio bywało (niezależnie od wojny na Ukrainie). W dokumencie tym Chiny traktowane są jako „najważniejszy konkurent strategiczny” („top strategic competitor”) mający nie tylko zamiar przekształcenia ładu międzynarodowego lecz, co więcej, posiadający potencjał gospodarczy, dyplomatyczny, wojskowy i technologiczny, aby tak uczynić”. Tego obawia się władza bidenowska, jej promotorzy i zwolennicy. Mam wszakże cichą nadzieję, że przyszła władza naczelna w USA złagodzi i urealni to podejście oraz zechce powrócić na drogę wszechstronnej, pokojowej, normalnej, równoprawnej i wzajemnie korzystnej współpracy z ChRL. A roboty jest co niemiara.

Chiny mają konkretne programy i środki ich realizacji nie tylko dla Azji-Pacyfiku lecz również dla całego świata, czego Ameryce nie staje. Np. w dniu 13.07.2023. odbyła się w Dżakarcie już XIII Konferencja „na szczycie” ministrów spraw zagranicznych państw Azji Południowo-Wschodniej tzw. 10+3 (ASEAN + Chiny, Japonia, Korea Płd.). Uczestniczył w niej, m.in., Min. Wang Yi, Dyrektor Biura ds. zagranicznych w KC KPCh, który przedstawił 3 kardynalne i konkretne propozycje dot. działania zainteresowanych państw z ww. regionu. Oto one: 1. Wspierać ASEAN jako główny ośrodek budowania solidnych fundamentów pokoju i bezpieczeństwa w regionie, koncepcję utworzenia strefy wolnej od broni atomowej oraz chińską Inicjatywę Bezpieczeństwa Globalnego. NATO nie powinno zajmować się problematyką Azji Południowo-Wschodniej; 2. Utworzyć wspólny ośrodek rozwoju  regionalnego i jego promowania oraz stymulować globalizację gospodarczą i wielostronny system handlowy. Wprowadzić strefę wolnego handlu na obszarze Azji-Pacyfiku oraz zwalczać protekcjonizm; 3. Stosować kompleksowo zasady multilateralizmu i pozytywnego współdziałania pomiędzy państwami 10+3.

Ponadto, sprawnie funkcjonują też mechanizmy współpracy wielostronnej, jak np.: BRICS, Szanghajska Organizacja Współpracy, BR&I (Nowy Szlak Jedwabny), G16+1, Nowy Bank Inwestycyjny oraz szeroki i nowoczesny wachlarz współpracy Chin z prawie wszystkimi krajami, regionami, kontynentami świata oraz z organizacjami międzynarodowymi. Szczególnie pomocna jest słynna Xiplomacy oraz innowacyjna chińska koncepcja rozwoju stosunków z pozostałymi wielkimi mocarstwami i troska Chin, jako największego mocarstwa rozwijającego się, o pomaganie innym krajom rozwijającym się oraz o eliminowanie globalnych dysproporcji i zaległości gospodarczo-społecznych. Podziwiam niezwykłą aktywność i efektywność poczynań Prezydenta Xi na arenie międzynarodowej, także na forum Azji-Pacyfiku. Chiny nie są i nie muszą być „głównym konkurentem” Ameryki, ale wykonują niezwykłą pracę transformacyjną i doskonalącą świat, do czego neoliberalna Ameryka nigdy zdolna nie była i nigdy nie będzie.

W stosunkach dwustronnych jest wiele priorytetowych spraw, wobec których decydenci i wojownicy amerykańscy nie powinni i nie mogą liczyć na łatwiznę i na ustępstwa ze strony chińskiej. To jest owa nieprzekraczalna „czerwona linia”.  Oto przykłady: nieuchronne zjednoczenie Tajwanu z Macierzą i pozostawienie go w spokoju, skrupulatne przestrzeganie zasady „jednych Chin”, poszanowanie ustrojowej specyfiki chińskiej i godności Chińczyków, nieingerencja w sprawy wewnętrzne, zaprzestanie prowokacji militarnych powietrznych i morskich, zrezygnowanie z traktowania ChRL jako głównego konkurenta USA i traktowanie jej jako ważnego i równoprawnego partnera w sprawach dwustronnych i wielostronnych, zrezygnowanie z podejścia zimnowojennego i blokowego oraz taktyki „sumy zero”, uregulowanie głównych zaległości w stosunkach dwustronnych, szczególnie polityczno-społecznych i gospodarczo-ekologicznych, słowem: wspólne przeprowadzenie swoistej pragmatycznej Bilateral Sino-American Revolution celem normalizacji sytuacji oraz usunięcia zagrożeń, podejrzliwości itp. Ameryka może jeszcze dużo skorzystać dzięki Chinom, ale, szczerze mówiąc, Chiny dzięki Ameryce skorzystają już dużo mniej. Chiński system (ustrój) socjalistyczny jest już znacznie bardziej sprawny i efektywny od neoliberalizmu amerykańskiego. Właściwe pojmowanie i przestrzeganie ww. wymagań przez USA stanowi warunek sine qua non normalizacji, poprawy i rozwoju współpracy wzajemnej między oboma wielkimi mocarstwami mającej priorytetowe znaczenie dla nich samych i dla reszty świata. Traktuję ww. wizyty trzech wysokich urzędników władz USA w ChRL jako przysłowiowe „jaskółki” zwiastujące nadejście wiosny i ocieplenia klimatu politycznego. Pamiętam wręcz „królewskie przyjęcie” zgotowane Prezydentowi Donaldowi Trumpowi w Pekinie podczas Jego oficjalnej wizyty państwowej w dniach 08-10.10.2017 r. i spodziewam się, że strona amerykańska odpowie adekwatnie na spodziewaną rewizytę Prezydenta ChRL w USA.

Prognozy perspektywiczne:

Starymi metodami nie da się rozwiązać nowych problemów, także w przypadku Azji-Pacyfiku. Socjalizm chiński nie da się porównać z neoliberalizmem amerykańskim. Nie o to, zresztą, chodzi. Natomiast niezwykle ważne znaczenie dla świata miałoby wprowadzenie trwałego systemu pokojowego współistnienia, współdziałania i wzajemnie korzystnej współpracy (win-win cooperation) między obydwoma wielkimi mocarstwami. W ChRL przeprowadzana jest intensywnie kompleksowa modernizacja wszystkiego, a USA nadal pogrążone są w swym anachronicznym systemie, w starej i niewydajnej metodologii oraz w nieefektywnych rozwiązaniach. Skutki nie dają na siebie czekać. Wiele zależy więc od tego, czy USA zdołają odstąpić od staroci, zreformować swój system i metody w kierunku nowatorskim oraz podejmować z ChRL i z resztą świata wielkie dzieło odnowy multilateralnej? Inne wyjście ze współczsnej trudnej sytuacji byłoby trudno wyobrażalne.

Trzeba więc metodycznie przekonywać Stany Zjednoczone do radykalnej zmiany i holistycznej modernizacji ich polityki globalnej, szczególnie w stosunku do Chin. Niewiedza, nieufność i brak wiarygodnych informacji może być przyczyną wielkiego nieszczęścia. Ultrakonserwatywni decydenci amerykańscy powinni dojść do przekonania, że obecną polityką i anachronicznymi metodami nie osiągną swych celów w kraju, na półkuli zachodniej i na całym świecie, łącznie z obszarem Azji-Pacyfiku. Utopią i sennym marzeniem jest ich dążenie do panowania nad światem i do amerykanizacji Ziemi. Gdyby jednak usiłowali nadal zmierzać do tego, to marnie zginą i mogą zniszczyć całą cywilizację ludzką! Polacy powiadają: „taka gra nie byłaby warta świeczki”. Co więc robić w takiej sytuacji - pozornie bez wyjścia? Przede wszystkim, konieczne jest utrzymywanie ciągłego dialogu chińsko-amerykańskiego z ewentualnym udziałem innych zainteresowanych wielkich mocarstw i państw, żeby nie powtórzyła się sytuacja ukraińska - czyli rozmowy po niszczycielskiej wojnie a nie przed, żeby do wojny nie dopuścić!.

Należy przeto rozważyć utworzenie i funkcjonowanie stałej międzyrządowej chińsko-amerykańskiej grupy (instytucji) konsultacyjno-prewencyjnej, która przygotowywałaby wiarygodne informacje i zalecenia dla rządów celem  uniknięcia rozwoju sytuacji do ostateczności. Ponadto, nie wykluczone, że obie umawiające się Strony powinny rozważyć możliwość i wyrazić zgodę na pewne ustępstwa w sprawach szczególnie konfliktowych i drażliwych, które generują wzrost napięcia. Np. USA powinny zgodzić się na rychłe pokojowe zjednoczenie Tajwanu z Macierzą, na zaprzestanie nękania ChRL samolotami bojowymi i okrętami wojennymi itp. Słowem, pilnie niezbędne jest pokojowe współistnienie i współdziałanie, a nie jakieś śmieszne acz niebezpieczne  zabawy i gry wojenne. Powrót Tajwanu do ChRL jest nieuchronny, w związku z czym im szybciej i bezkrwawo to nastąpi, to tym lepiej dla wszystkich!

Moja generalna i realistyczna propozycja pokojowa jest następująca: oczekiwałbym kompleksowego i, w miarę możliwości, szybkiego uregulowania wszystkich spornych i wybuchowych problemów dwustronnych między ChRL i USA, zreformowania i unowocześnienia polityki Waszyngtonu w kierunku realizmu w rozwoju oraz przetrwania ludzkości i obrony życia na Ziemi (am.: survival); oraz wkroczenia, jak głoszą Chińczycy, także w Nową Erę i na Nową Drogę w stosunkach wzajemnych z Amerykanami. Skorzystałoby na tym także państwo i społeczeństwo amerykańskie oraz cała ludzkość! (Sylwester  SZAFARZ)

Our Privacy Statement & Cookie Policy

By continuing to browse our site you agree to our use of cookies, revised Privacy Policy and Terms of Use. You can change your cookie settings through your browser.
I agree