Latem w Jingdezhen jest ponad 40 stopni gorąca. Jak w piecu, można westchnąć. Zwłaszcza, że wielkich pieców tam pod dostatkiem. Niektóre stylizowane są na ogromne, wijące się smoki.
Jingdezhen zwą w Europie „Stolicą porcelany”. Produkuje się ją tam przynajmniej od tysiąca lat. Bo było tam wszystko potrzebne do jej wytwarzania. Glina kaolinowa, szkliwa, czysta woda i przede wszystkim mistrzowie, którzy stworzyli i kultywowali niezwykłą technologię porcelanowych wyrobów.
Każdy interesujący się archeologią wie, że wyroby ceramiczne znalezione w odkopanych domostwach lub grobach potrafią opowiedzieć historie ich właścicieli. Jeśli potrafimy z nich czytać. Wie też, że już sama ilość znalezionej tam ceramiki świadczy jak bardzo bogaci byli dawni mieszkańcy odkopanych domów i grobów. A jeśli znajdziemy tam porcelanę, to mamy pewność, że dokopaliśmy się do finansowych elit.
„Nie święci garnki lepią”, mówi popularne w Polsce przysłowie. Ale to „lepienie garnków” było jedynie wstępem do produkcji ceramiki. Fundamentu ludzkiej cywilizacji. Nie mielibyśmy jej bez wynalezienia „garncarskiego koła”. Bez konstruowania pieców do wypalania ceramiki. Koła garncarskie i piece do wypalania ceramiki znajdziemy na całym naszym globie. Bo przysłowiowe garnki lepić można z każdej, dostępnej gliny. A potem utwardzać je, czyli wypalać w temperaturze powyżej 1000 stopni Celsjusza.
Ale produkcja porcelany, najszlachetniejszego rodzaju ceramiki, wymaga dodatkowych warunków. Rzadko spotykanej glinki kaolinowej. I technologii temperatury wypalania wyrobów z niej w temperaturze około 1350 stopni Celsjusza. Taką technologię przez wiekami oponowali jedynie Chińczycy. Długo i skutecznie skrywali ją. Dzięki temu państwo chińskie było monopolistą w produkcji porcelany. Do dziś w języku angielskim porcelana to „china”.
Najwięcej porcelany produkowano w Chinach w mieście kiedyś zwanym „Zhen” i okolicach. Bo mieli tam, i mają nadal, znakomitej jakości glinkę kaolinową. Zasoby mineralnych szkliw. Sprawny system transportu rzeczno – morskiego. I przede wszystkim licznych mistrzowskich rzemieślników potrafiących przemienić glinianą masę w przepiękne, porcelanowe wyroby.
Od początku tamte wyroby miały one niekwestionowaną jakość i markę.
Dlatego już za czasów dynastii Song, czyli w XI wieku europejskiej ery, pojawili się tam wysłannicy cesarza Jingde, który objął patronat nad miejscową produkcją. I stąd miejsce to zaczęto zwać Jingdezhen.
Porcelana od wieków miała w Chinach wyjątkowe znaczenie. Produkowano ją na potrzeby dworu cesarskiego, do użytku codziennego oraz celów ceremonialnych; stanowiąc wyznacznik pozycji społecznej oraz zamożności jej właściciela.
Jingdezhen, za panowania kolejnej dynastii Yuan, uzyskało tytuł stolicy chińskiej porcelany, a przedmioty tam wyrabiane uważane były za wzór doskonałości techniki i piękna. Porcelana produkowana na potrzeby dworu była cienkościenna jak papier. Miała gamę kolorów. Zwłaszcza zielony i odcienie czerwieni.
Wtedy Jingdezhen skonsolidowało wysiłki z pozostałymi ośrodkami, zrzeszając najlepszych ceramików. Wspólnota ta istniała w następnych wiekach, co umożliwiało prywatnym rzemieślnikom utrzymać wysoką jakość, uzyskiwać dobre zamówienia i realizować w dużych ilościach produkty podobne cesarskich zleceń.
Za dynastii Song porcelanę z Jingdezhan eksportowano na Bliski Wschód, do Indii i Azji Południowo-Wschodniej. Za dynastii Yuan ceramikę produkowano w przeszło trzystu piecach z zastosowaniem prawie czystego kaolinu, co umożliwiło dalszy rozwój technik wytwarzania i dekoracji. Handel ceramiką kwitł. Wprowadzono wtedy nowe formy i dostosowano do potrzeb Bliskiego Wschodu z motywami islamskimi.
Pierwszy władca dynastii Ming, Hongwu, zakazał budowy statków oceanicznych i ograniczył w 1371 prywatny handel zagraniczny, co miało ujemny wpływ na produkcję eksportową Jingdezhen. Od tego czasu oficjalnie produkowano porcelanę jedynie dla dworu i urzędników. Jednak zakaz omijano budując wąskie i szybkie statki, które nadal prowadziły handel. Dlatego produkcja nie zmalała, a nawet się powiększyła, dzięki docenieniu przez pałac cesarski porcelany niebiesko-białej, co skutkowało dużymi zamówieniami zagranicznymi.
Rządy dynastii Qing (1644-1911) można nazwać złotym wiekiem porcelany. Wtedy nowe techniki malarstwa naszkliwnego i inwencja rzemieślników zaowocowały powstaniem wcześniej nieznanych kształtów oraz kolorów. Za cesarza Kangxi (1662-1722) nastąpił intensywny wzrost produkcji porcelany spowodowany eksportem do Europy. Naczynia zdobiono scenkami rodzajowymi i pejzażami wedle europejskich gustów. Pierwsze egzemplarze porcelany chińskiej trafiły do Europy już w XI wieku. Natomiast największe zainteresowanie tymi produktami przypada na drugą połowę XVII i pierwszą połowę XVIII wieku.
Cesarscy nadzorcy przysyłani do Jingdezhen musieli znać się nie tylko na technologii produkcji, ale byli też cesarskimi „dizajnerami”. Mieli poczucie piękna. Projektowali i decydowali jakie wzory i kolory będą królowały na cesarskich stołach. Oczywiście zawsze wokół „cesarskich manufaktur” wyrastały liczne warsztaciki, potem warsztaty produkujące na potrzeby „niecesarskie”. Podpatrywały one te „cesarskie”. Kopiowały wzory, nawet podkupywały stamtąd fachowców. Musiały jednak trzymać się kanonu żelaznych zasad. Nie mogły kopiować wzorów i szkliw zastrzeżonych dla dworu. Nie używały koloru złotego, bo ten był kolorem cesarskim.
Jeśli produkowaną tam porcelanę dekorowano w wizerunki smoków, postacie w Chinach mityczne i sympatycznye, to smok przeznaczony na potrzeby cesarza, ten zawsze miał łapy z pięcioma pazurami. Dla pozostałych odbiorców były smoki z łapami o trzech pazurach. Jeśli macie u siebie porcelanę ze smokiem o pięciu pazurach, po poczujcie się jak chiński cesarz.
Podczas niedawnego pobytu w Jingdezhen wielokrotnie wchodziłem do smoczych pieców. Służących kiedyś do wypalania porcelany. Wielkich jak europejskie cegielnie. Dziś wiele z nich przerobiono na obiektu muzealne. Inne na skanseny odtwarzające tradycyjne technologie sprzed tysiąca lat. Jeszcze inne na butiki handlujące porcelaną. Na bary serwujące piwo. Charakterystyczne dla zrewitalizowanych XIX wiecznych fabryk. Zamienionych je na postindustrialne Lofty, czyli apartamenty, butiki, sale koncertowe, bary, restauracje, dyskoteki. Wielokrotnie większe niż warszawski Norblin, czy stare doki w Manchesterze.
Dziś w Jingdezhen setki tysięcy turystów zwiedzają muzea i skansenu poświęcone produkcji porcelany. Poznają dziedzictwo cywilizacyjne i kulturalne Chin. Odwiedzają targi Tao Xichuan, gdzie tysiące rodzinnych firm sprzedaje produkowane przez siebie porcelanowe wyroby. Miseczki, spodeczki, wazony, biżuterię, tradycyjne poduszki, instrumenty muzyczne, figurki, dzbanki i filiżanki. Z porcelany robią w Jingdezhen wszystko. Od tradycyjnej filiżanki, zastawę stołową, rzeźby poduszki, instrumenty muzyczne, skutery, części rakiet kosmicznych. (Autor: Piotr Gadzinowski)