Jeśli wyznaczać termin miłości, powinno to być dzisiaj. Nie należy długo czekać
10 lutego 2013 roku, po prawie 20 latach przerwy, Stephen Chow zaprezentował kolejny film inspirowany Wędrówką na Zachód. Biorąc pod uwagę jego fabułą, jest on prequelem do dzieła z lat 90-tych. Tym razem Stephen Chow nie wcielił się w głównego bohatera, lecz stanął za kamerą jako reżyser. Pytany o powody ponownego wzięcia na warsztat tej historii, Chow mówi o swojej fascynacji Wędrówką na Zachód. Uważa on, że ta jedna z czterech największych powieści w historii tradycyjnej chińskiej literatury warta jest coraz to nowego odczytywania i interpretowania.
Film opowiada o tym, jak Xuanzang, mnich z czasów dynastii Tang, pokonuje demony i przekonuje swoich uczniów do wspólnej wyprawy na Zachód, skąd przywieźć mają święte księgi buddyjskie. Elementem komicznym jest fizyczna słabość Xuanzanga w tym filmie. Jest on bowiem tradycyjnie przedstawiany jako postać wielka i wiąże się z nim wielkie oczekiwania. Za radą swojego nauczyciela idzie on z księgą zawierającą teksty piosenek dla dzieci walczyć z demonami, a życie wielokrotnie ratuje mu jedynie dziewczyna o nazwisku Duan. Duan jest po uszy zakochała w Xuanzangu, ale ten nie dostrzega jej miłości, gdyż cały czas poszukuje miłości wielkiej i niezwykłej. Tak jest aż do momentu, w którym dziewczyna umiera na jego rękach.
Końcówka filmu przynosi przebudzenie Xuanzanga, który wreszcie pojmuje znaczenie słów, które kiedyś wypowiedział jego nauczyciel, twierdząc, że brakuje mu co nieco. Przytula Duan i mocno płacze, mówi jej też w końcu to, na co tak długo czekała, czego jednak nigdy nie usłyszała. Mówi jej, że ją kocha. Od tego momentu Xuanzang rozumie, że nie ma wielkiej i małej miłości, gdyż miłość między mężczyzną a kobietą również jest częścią wielkiej miłości. W tym momencie zmienia się z przeciętnego czarownika w mnicha, który wyruszy w świętą misję na Zachód.
Widzowie oczywiście bardzo dobrze pamiętają o tej bardzo znanej obietnicy miłości trwającej 10 tysięcy lat, na którą po prawie 20 latach Duan w najnowszym filmie odpowiada, że 10 tysięcy lat to za długo, bo najważniejsze jest tu i teraz. Być może tak właśnie myśli teraz sam Stephen Chow, może po tylu latach jego pogląd na miłość uległ zmianie. Przy okazji premiery nowego filmu mówił:
„Wtedy jeszcze byłem za młody, nie rozumiałem. Teraz lepiej rozumiem. Jeśli wyznaczać termin miłości, powinno to być dzisiaj. Nie należy długo czekać."
Ludzie młodzi skłonni są lekkomyślnie obiecywać bardzo wiele i na zawsze, bo nie mają świadmości, że wielu ludzi i wiele rzeczy tak długo nie zaczeka. Tymczasem najważniejsze jest radosne życie tu i teraz, kochanie ludzi, którzy są blisko. Przeżyłem bolesny okres, dzięki czemu dowiedziałem się, co znaczy prawdziwy ból. Byłem kochany, więc mogę żyć bez żalu. Stephen Chow umieszcza swoje emocje i doświadczenia z ostatnich dwóch dekad w kwestiach wypowiadanych w filmie przez mnicha.
W nowej odsłonie Wędrówki na Zachód pojawia się nawet znany z poprzedniej części motyw muzyczny. Niektórzy dopatrują się w tym formy miłosnego wyznania Stephena Chowa skierowanego do głównej bohaterki poprzedniej części. Ani w filmie, ani w rzeczywistości nie dane im było bowiem być razem, stąd wrażenie smutku, jakie w widzach wywołuje Wędrówka na Zachód.