W końcu dojechaliśmy do stadionu. Był bardzo mały i nie miał parkingu. Samochód musieliśmy zostawić w pobliżu i pobiec prosto na trybuny. Nasi sympatyczni koledzy z Tokio jeszcze czekali na nas przy wejściu! Spotkaliśmy także wielu innych fanów Evergrande poszukujących bezskutecznie biletów.
Na trybuny dotarliśmy w przerwie spotkania i razem z innymi chińskimi kibicami mieliśmy nadzieję na zmianę niekorzystnego dla naszej drużyny wyniku w drugiej połowie meczu. Evergrande zagrało po przerwie znacznie lepiej. Muriqui strzelił wyrównującego gola. Odetchnęliśmy z ulgą. Dario Conca strzelił kolejne 2 bramki. Chińscy kibice byli zachwyceni. Patrzyłem na japońskich kibiców i zdziwiło mnie, że są wyjątkowo spokojni, mimo niekorzystnego wyniku dla ich zespołu, ale do końca go dopingowali.
Mecz wygrało 4:1 Evergrande i, jako chiński kibic byłem bardzo z tego dumny. Po meczu wszędzie widać było Chińczyków z flagami narodowymi. Nie było żadnych konfliktów między fanami chińskimi a japońskimi, a nawet niektórzy japońscy kibice gratulowali nam.
W restauracji przy stadionie spotkaliśmy grupę japońskich kibiców i słyszeliśmy co mówią.
„Evergrande było zespołem lepszym. Ci trzej gracze (Darío Conca, Muriqui oraz Elkeson) są nieziemscy"- powtarzali.
„Zagraliśmy dobry mecz w pierwszej połowie, ale druga w wykonaniu Reysol była fatalna" - mówili Japończycy.