Dla przemysłu turystycznego, który wytwarza blisko 10 proc światowego PKB klient z Chin jest bardzo ważny, ale ze względu na odmienność kulturową wymaga specjalnego potraktowania, o czym należy pamiętać. Na przykład w niektórych paryskich hotelach gości zza Wielkiego Muru wita się w ich rodzimym języku, czyli mandaryńskim a hotele w Londynie, jak podaje brytyjski „The Guardian" wyposażają pokoje w termosy, aby turyści z Azji mogli trzymać w nich swą ukochaną herbatę, bez której - dodam - nigdzie się nie ruszają.
W ogóle dogłębne zapoznanie się z tym, czego oczekuje chiński turysta za granicą, to połowa sukcesu w przyciągnięciu go do siebie, bowiem Chińczycy potrafią taką troskę docenić. Ponieważ, tak naprawdę, wyruszyli w szeroki świat zaledwie kilka lat temu, wiele rzeczy na tzw. Zachodzie, do którego zaliczają też Polskę, może wydawać im się obcych. Trzeba np. uwzględnić fakt, że Chińczycy podróżują, głównie w dużych, zorganizowanych grupach, co innego i w inny sposób niż my jedzą, inaczej reagują w różnych sytuacjach, i mogą nie rozumieć sensu niektórych zakazów - słowem - różnic wynikających z odmiennej kultury, tradycji czy obyczajów jest wiele i należy o tym pamiętać.