P: Jeżeli moglibyście wybrać tylko po jednym dźwięku, aby opisać Chiny i Polskę, to jakie by to były dźwięki? Jakie najbardziej pasują do Chin i do Polski?
DG: Bardzo ciekawe pytanie, ale trudne... Kiedy pierwszy raz poszłyśmy z Daną posłuchać opery pekińskiej i chińskiej muzyki ludowej, wszystko wydawało nam się takie inne, takie dziwne. Kiedy jednak zaczęłyśmy spisywać te utwory, te melodie, otworzyły nam zupełny inny świat. Kiedy głębiej się tym melodiom przyjrzeliśmy, okazały się nam bardzo bliskie. Wielu ludzi nie rozumie Chin ze względu na inny sposób pisania, inną muzykę, która do nas nie dociera. Tymczasem muzyka ta jest bardzo bliska naszemu sercu, trzeba tylko znaleźć ten głębszy poziom komunikacji. Tak jak my i nasi przyjaciele z Mongolii Wewnętrznej. Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, językiem, który nas połączył, była muzyka. Nikt w naszym zespole nie zna chińskiego, oni z kolei nie znają polskiego, ale sama muzyka wszystko powiedziała. Nić porozumienia jest właśnie w muzyce. Oni powoli uczą się polskiego, my powoli uczymy się chińskiego. To jest jeszcze bardzo długa droga, ale wiem, że muzycznie zawsze będziemy się w stanie porozumieć.
P: Hasibagen, co najbardziej intryguje Cię w polskiej muzyce, którą już pewnie trochę znasz dzięki współpracy z Dagadaną?
Hasibagen: Muzyka każdego miejsca na świecie jest unikalna, ma za sobą swoją własną kulturę, ma swój charakter. Współpracowaliśmy już z różnymi zespołami muzycznymi. Dzięki graniu z Dagadaną znam już ich styl muzyczny, który jest zupełnie inny niż nasz. Bardzo ciekawe są tak nietypowe aranżacje muzyki folkowej.
P: A co Ty, Song Zhao, myślisz o muzyce Dagadany?
SZh: W ubiegłym roku mieliśmy okazję usłyszeć również ich muzykę, której nie ma na płytach. Moje wrażenia mógłbym opisać tak: na świecie jest wiele miast, ale tu i ówdzie nagle pojawia się las – ich muzyka brzmi tak, jakby pochodziła z takiego właśnie lasu, bardzo jednak różna np. od lasów południowochińskiego Yunnanu. Chociaż nie znam języka polskiego, wydaje mi się, że w każdym fragmencie ich muzyki zawiera się jakaś historia. Czuję, że ich teksty są bardzo poetyckie. To nie jest bynajmniej muzyka pierwotna, ale dla nas niezwykle egzotyczna. Szczególnie grane przez nich melodie – ja nigdy nie słyszałem takich tonacji.
P: A co Dagadana sądzi o waszej muzyce?
H: Im też bardzo się podoba mongolska muzyka, szczególnie taka jak wykonywana przez nas.
P: Jak oceniacie perspektywy Waszej współpracy?
SZh: Nasz „zespół" nazywa się Laboratorium Współczesnej Muzyki Mongolskiej „Północ". Mimo że postrzegani jesteśmy po prostu jako zespół muzyczny, faktycznie prowadzimy badania muzyczne, szczególnie nad muzyką stylistycznie odmienną od naszej. Mongolska muzyka spotyka się tu z polską muzyką, więc uważam to za niezwykle obiecujący eksperyment. To będzie okazja do wymiany naszych doświadczeń muzycznych.
P: Na koniec naszego wywiadu opowiedzcie, proszę, o planach przyszłej współpracy z chińskimi muzykami.
DG: Weszliśmy do studia, żeby wspólnie zarejestrować demo, które pomoże nam w dotarciu do organizatorów koncertów i imprez muzycznych.. Naszym wielkim marzeniem jest móc koncertować z naszymi przyjaciółmi z Mongolii Wewnętrznej w Chinach, ale także zabrać ich do Polski, do Brazylii, na Ukrainę, do Stanów Zjednoczonych... Chcemy podróżować z tym projektem po całym świecie. To nie jest łatwe, ale wszystko jest możliwe. Nasz zespół jest przykładem tego, że ciężka praca i determinacja w spełnianiu swoich marzeń czyni możliwym wszystko. Gdybyś spytała mnie trzy lata temu, czy będziemy występować razem z chińskimi i mongolskimi muzykami, nagrywać z nimi demo, zrobiłabym wielkie oczy i bardzo bym się zdziwiła. Dlatego myślę, że za trzy lata będziemy grać razem na przykład w Brazylii, a może w Nowej Zelandii, a może gdzieś w Chinach, a może w Polsce... Taki jest plan. Zobaczymy, do czego doprowadzą nas nasze marzenia.