Świadkowie okrucieństwa Japończyków
Muzeum Oddziału 731 armii japońskiej
Jerzy Czajewski opowiada o Harbinie
Jerzy Czajewski uważa, że podczas okupacji japońskiej to Chińczycy ponieśli największe straty. Matka opowiedziała mu taką historię:
„Był zakaz sprzedawania ryżu Chińczykom. Mój stryj pisał w listach, że widział taką sytuację, że Chińczyk zwymiotował i wyszło na to, że jadł ryż. Japoński policjant długo bił go pałką, może nawet aż do śmierci. To okrutne traktowanie Chińczyków było widoczne na co dzień".
Podczas okupacji północno-wschodnich Chin Japończycy stosowali okrutnie metody, np.zakazywali Chińczykom jeść ryż czy mąkę pszenną. Zhang Ying opowiada:
„Japończycy totalnie kontrolowali życie mieszkańców Harbinu. Nie mogliśmy jeść ryżu czy makaronu. Jeżeli Japończycy dowiedzieli się, że ktoś miał ryż, natychmiast go aresztowali".
Japończycy wprowadzali też terror, zabijali nawet niewinne osoby. Maria Skowron słyszała o wielu tragicznych historiach:
„Słyszałam, że jak gdzieś w jakiejś wsi ktoś zachorował na cholerę, to Japończycy okrążali i rozstrzeliwali całą wieś. Żeby nikt nie roznosił choroby i się nie zaraził".
Zienkowicz na własne oczy widział, jak okrutnie Japończycy traktowali schwytanych chińskich partyzantów:
„Gdy Japończycy złapali jakiegoś chińskiego partyzanta to przyprowadzali go nad zamarzniętą rzekę, wyrąbywali przeręble, na brzegu więźnia rozstrzeliwali i wrzucali pod lód. Pamiętam to z okresu zimowego. Latem nie wiem, jak to robili. Mama zawsze kazała nam wtedy odejść od okna i na to nie patrzeć".
Rozkazy wydawał japoński oficer, który w owym czasie był sąsiadem Zienkowicza – na co dzień kulturalny i miły człowiek. Zienkowicz uważa, że Japończycy są okrutni i ślepo posłuszni cesarzowi japońskiemu. Jeśli cesarz każe im umrzeć, postąpią zgodnie z wolą i rozkazem cesarza, to część ich kultury.
W latach 1936 - 1945 oddział japoński nr 731 utworzył w dzielnicy Pingfang w Harbinie tajną bazę badawczą, w której testowano broń bakteriologiczną. Japończycy porywali Chińczyków i robili na nich eksperymenty. Także dla Polaków mieszkających w owym czasie w Harbinie japoński oddział nr 731 był koszmarem. Oziewicz wspomina:
„Opowiadali mi rodzice, że w czasie wojny nic nie wiedzieli o obozie ale domyślali się, że coś złego dzieje się w pobliżu. Któregoś dnia do rzeki wyciekły bakterie dżumy lub cholery, bo zabroniono im używać wody z rzeki. Ale wiadomo było, że wielu Chińczyków było porywanych do badań biologicznych i chemicznych. To były bardzo okrutne badania i metody, np. dusili ludzi aż do śmierci badając ich reakcje".
Oddział 731 nie tylko dokonywał eksperymentów na Chińczykach, ale także na cudzoziemcach mieszkających w północno-wschodniej części Chin. Czajewski słyszał historię, którą opowiadał mu polski "Harbińczyk", sinolog Edward Kajdański.
„Kiedyś do gimnazjum polskiego przyjechali japońscy lekarze. Przywieźli jakieś takie urządzenie z lodem do testowania w starszych klasach. Uczniowie wkładali do niego rękę, druga ręka była wolna. Badali chyba to jak szybko schładza sie ręka oraz ciało białego człowieka i jaka jest różnica między rasą białą a Japończykami".
W oddziale 731 podczas drugiej wojny światowej ponad 3 tysiące osób stało się ofiarami eksperymentów japońskich, w tym także Rosjanie, Koreańczycy i Mongołowie, choć oczywiście przytłaczającą większość stanowili Chińczycy. "I nikt nie wyszedł z tego miejsca żywy", wspomina badacz historii obozu. On dalej:
" Japoński oddział 731 i obóz nazistowski w Oświęcimiu to dwa największe na świecie piekła ludzkości. W oddziale 731 dokonywano zbrodni testując na ludziach broń bakteriologiczną".
Nawet dziś na wspomnienie oddziału 731 Zhang Ying truchleje.
„Japończycy założyli to laboratorium w pobliżu Harbinu. Dużo ludzi tam zginęło. Po wojnie dowiedzieliśmy się, że był to obóz 731, gdzie Japończycy testowali na ludziach broń biologiczną. Nawet po zakończeniu wojny miejsce, w którym znajdował się obóz było bardzo niebezpieczne, ponieważ wyciekły z niego zarazki dżumy przez co zginęło wiele osób".
Japończycy długo nie przyznawali się do tego, dlatego sprawa obozu w wielu krajach świata była i jest mało znana. Czajewski oburza się:
„Nikt nie wiedział, co się działo się w tzw. unit 731 pod Harbinem, gdzie Japończycy testowali na ludziach broń biologiczną. Ci ludzie nie ponieśli za to żadnej odpowiedzialności. Główny lekarz, szef laboratorium Iszo uciekł po wojnie do USA, które go przygarnęły, by dalej prowadził tam swoje badania. Mało kto o tym w ogóle wiedział".
15 sierpnia 1945 roku Japonia ogłosiła bezwarunkową kapitulację. Ale w tym czasie armia japońska w Harbinie kontynuowała prześladowanie Chińczyków i cudzoziemców. Maria Skowron wspomina:
„Później, jak już Japończycy zaczęli przegrywać, było coraz gorzej. Nikomu nie wolno było słuchać radia. Jeden znajomy słuchał to go zabrali i posadzili, a potem mocno zbili i wyrzucili do śmieci, jako martwego. Rosjanina. Ale on przeżył i wrócił do domu. Japończycy się dowiedzieli i znów go rano zabrali, a później w trumnie przywieźli".